Dotknęła jego twarzy. - Naprawdę odbierałeś życie niewinnym? Napawałeś się szlochem umierających? Uśmiechnął się, jakby zostali najlepszymi przyjaciółmi. - Podobno żyjemy już w innych czasach, podobno teraz powinniśmy myśleć o dobru, nie musimy być potworami. Ale to mrzonki, bo jesteśmy, czym jesteśmy. Mimo to ja też staram się szukać nowych dróg, najczęściej pożywiam się tymi, którzy i tak nie pragną już dłużej żyć. Nadal jednak mam wielką słabość do kobiet, pięknych młodych kobiet. W zamian za to, co biorę, mogę im dać coś, czego nigdy wcześniej nie zaznały... - Zmysłowo przesunął palcami po jej ramieniu. - Wiem, że jesteś ukochaną Władcy - szepnął. - Wszyscy wiedzą. - O? - Posłała mu zachęcające spojrzenie. - I wiem także, że oprócz żywienia się ludzką krwią bardzo lubisz zabawiać się z tymi, którzy należą do naszego rodzaju. Władca doskonale rozumie, czym jesteśmy i czego potrzebujemy. Nasz tak zwany król jest idiotą, wierząc, że ludzkość zaakceptuje nas, kiedy zaczniemy żyć według jej reguł. Ale czym jest ludzkość? Stadem, które dostarcza nam pożywienia, niczym więcej. Władca to wie, dlatego czczę jego, zaś króla mam za głupca. I chociaż kusisz mnie bardziej niż sam grzech, nie poważę http://www.hale-magazynowe.info.pl/media/ Nancy z powrotem przeniosła spojrzenie na kobietę, ujrzała, jak z kłów tamtej ścieka ślina i nagle stało się jasne, że to żadne zwidy, nie można jednak już było nic zrobić, ani uciec, ani nawet krzyczeć z przerażenia, tamta sparaliżowała ofiarę niczym ogromny pająk. Nancy mogła więc tylko lamentować w duchu, opłakując samą siebie i czekający ją los. Nagle od strony ekranu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, jakby ktoś wpadł do pokoju Mary, rozbijając okno, a ten odgłos wszystko zmienił. Może nie sam odgłos nawet, co przybycie czegoś lub kogoś, co wywołało ów hałas. Nancy poczuła, jak coś w jej duszy poruszyło się, budząc ją z letargu,więc czym prędzej spojrzała na ekran i zobaczyła, że w tamtym pokoju jest ktoś jeszcze, ktoś barczysty i wysoki, ktoś o bardzo silnej osobowości, wyjątkowej nawet, gdyż było w nim coś, co... ...co dawało człowiekowi nadzieję. Sama obecność tego kogoś
Kopnęła go. Nie mogła złapać powietrza, ściany kajuty wirowały jej przed oczami, ale go kopnęła. Na chwilę rozluźnił uścisk. Wciągnęła powietrze. Rzucił się znów na nią. Trzymał oba końce krawata, zaciskał coraz mocniej. Sprawdź pana choć trochę obchodzić. - Aha, obchodzi. Nienawidzę tej małej zdziry. - Martwię się. Ona zniknęła. Policja na pewno będzie chciała z panem porozmawiać. - Gliny? - zapytał Latham, a potem powtórzył to słowo niemal rycząc. - Gliny! Nasyłasz na mnie gliniarzy dlatego, że ta dziewucha poderwała jakiegoś jelenia, żeby oskubać go z forsy? Zbliżył się za bardzo. Kelsey zapomniała zarówno o godności, jak i dobrym wychowaniu. Odwróciła się i ruszyła do drzwi. Słyszała, że Latham idzie za nią. Czuła na karku jego oddech. Chwycił ją za ramię. Powstrzymała krzyk, gdy ją