weszła do domu w parę minut po zabójstwie. Gdyby to ona pociągnęła za spust, cała ta breja

Trzeba zatem koniecznie uczynić mierzalnym element mistyczny. Cóż z tego, że materialistyczna nauka takiego zadania nie uznaje, przecież nim nastała Epoka Rozumu, istniała również inna nauka, magiczna, która przez wieki próbowała obliczyć to, co przyjęto nazywać nadprzyrodzonym. I o ile mi wiadomo, co nieco na tym polu osiągnęła! Właśnie ta przesłanka, do której doszedłem dopiero trzy dni temu, doprowadziła mnie do rozwiązania zagadki. Pisałem już, zdaje się, że w monasterze jest biblioteka, w której zebrano wiele nowych i starych ksiąg treści religijnej. Bywałem tam i wcześniej, przeglądając z nudów jakiś Alfabet duchowny Jana Klimaka, Efrema Syryjczyka albo Nowoararacki paterikon, ale teraz wziąłem się do szukania systematycznie i z określonym celem. I co? Na drugi dzień, czyli wczoraj, znalazłem księgę wydaną w roku 1747, przekład z łaciny: O zjednywaniu duchów dobrych i zwyciężaniu duchów złych. Zacząłem czytać i zadrżałem! Właśnie to, czego mi potrzeba! Dokładnie! (Ten zbieg okoliczności, nawiasem mówiąc, jest jeszcze jednym dowodem realności wymiaru mistycznego). W starej księdze napisane było czarno na białym: „A jeśli duch bezcielesny tam gdzie cielesne [czyli, mówiąc współczesnym językiem, materialne] ślad po sobie zostawi, to znak ów podobny jest ogonowi, za który chwyciwszy, ducha http://www.ginekologwarszawa.org.pl samemu, nago i z zaklęciem. I jeśli nic szczególnego się nie zdarzy, to dopiero wtedy, z twardym materialistycznym przekonaniem, można prowadzić śledztwo zwykłym sposobem. Zawołżski podprokurator rozumiał, że te rozmyślania należą raczej do sfery gry umysłu, bo przecież nigdzie nocą nie pójdzie, a już na pewno nie w miejsce, gdzie jeden człowiek stracił rozum, drugi zaś wpakował sobie kulę w serce. Pchać się w taką awanturę byłoby głupio, nawet śmiesznie, a co najważniejsze – nieodpowiedzialnie wobec Maszy i dzieci. Stąd myśli Berdyczowskiego w naturalny sposób zwróciły się ku rodzinie. Najpierw ku żonie, dzięki której jego życie nabrało pełni, sensu i szczęścia. Jakże ta Masza jest miła, jaka ładna, zwłaszcza w okresie ciąży, mimo że oczy jej wówczas robią się czerwone, na powiekach pojawiają się drobne żyłki, a nos spłaszcza się tak, że wypisz, wymaluj kaczka. Podprokurator uśmiechnął się, przypomniawszy sobie zamiłowanie Maszy do śpiewu przy całkowitym braku słuchu muzycznego, jej zabobonny strach przed

upartym podbródku. O tym, jak przyjmowała ciosy i znowu stawała do walki. Kiedyś wydawało mu się, że izolacja jest skuteczną ochroną. Koncentrując się wyłącznie na pracy, można zrobić coś dla ludzi, dla swojej rodziny. Słuchał, jak umierała trzynastoletnia dziewczynka, ale nie dotarło do niego znaczenie jej słów. Quincy miał już swoje lata, a mimo to ciągle się uczył. Biegł przez jakiś czas, czując na policzkach chłód czystego górskiego powietrza. W żyznej dolinie budził się piękny dzień. Quincy zrozumiał, dlaczego Rainie Sprawdź Opuściła głowę. Niech chociaż nie widzi jej oczu. Niech nie widzi jej takiej obnażonej, gdy, zamiast o nim, myśli o żółtych łąkach, leniwych strumieniach i Dannym O’Grady, uzbrojonym w strzelbę, która przyniosła śmierć jej matce. Poczuła ból. Ból tak silny, że nie wiedziała, gdzie kończy się cierpienie, a gdzie zaczyna Rainie Conner. Ręce Quincy’ego przesunęły się wyżej, zanurzyły w jej włosach. Odgarnął długie, piękne pasma z twarzy Rainie. A potem z kącika oka scałował pierwszą łzę. Rainie poderwała się z łóżka. – Na litość boską, nie bądź taki cholernie miły. Zatrzymała się przy chybotliwym stole, ściskając pod szyją rozchełstaną bluzkę i oddychając ciężko. Quincy powoli usiadł. Jego ciemne włosy były potargane. Nie pamiętała, kiedy mu je rozwichrzyła. Policzki miał szorstkie od całodziennego zarostu. Rainie przycisnęła rękę do