- Naprawdę. A poza tym będziemy tam mogli porozmawiać.

- To wspaniale! Willow to takie piękne imię, nie rozumiem, dlaczego sam nie wolisz go używać. Czasem potrafisz być bardzo staromodny! - Moim celem jest jedynie okazanie pannie Tyler szacunku, na jaki niewątpliwie zasługuje. - Już ty mi się tu teraz nie wykręcaj, mój drogi. Co wolisz - zwróciła się z uśmiechem w stronę niani - Willow czy panna Tyler? Willow poczuła na sobie wzrok pracodawcy i wiedziała, jaką odpowiedź chciałby usłyszeć, ale nie byłoby to zgodne z prawdą. - Wolę Willow. Scott zmrużył oczy, co Willow odebrała jako oznakę niezadowolenia, ale nim miała czas pożałować swojej decyzji, jej pracodawca uśmiechnął się szeroko. - W takim razie nalegam, byś również zwracała się do mnie po imieniu. Od tej pory mów do mnie Scott. Gdy za Camryn i jej szwagrem zamknęły się drzwi, Willow udała się na górę, by zobaczyć, co robią jej podopieczni. W pierwszej kolejności zajrzała do dwójki młodszych dzieci, http://www.gimnazjumlubasz.edu.pl To mu psuło wieczór. Gdyby był o kilka lat starszy, sądziłby, że przeżywa kryzys wieku średniego, uganiając się za kobietą młodszą od siebie o dobrych kilka lat. No cóż, choć daleko mu było do czterdziestki, powinien się interesować kimś w podobnym wieku. Powinien interesować się Camryn. Musi odszukać szwagierkę i zaprowadzić ją do ciemnego ogrodu. Tam weźmie ją w ramiona i pocałuje. Będzie ją całował tak długo, aż ich ciała zapłoną pożądaniem i namiętnością. Tak długo, aż zapragną się kochać. Gdy uda mu się zapomnieć o Willow, oświadczy się Camryn. Taki był jego genialny plan. Ale to, co ujrzał w salonie, sprawiło, że o nim zapomniał.

śpi? Jest późno. - Przez tę straszną krzyżówkę. Prawie skończyłam, nie potrafię odgadnąć tylko jednego hasła! Scott podszedł do stołu i stanął za jej plecami. - Może ja spojrzę... - Niedbale położył rękę na jej plecach. Willow wstrzymała oddech. Czuła na skórze jego ciepły Sprawdź Oriana odsunęła tacę tak gwałtownie, że płyn rozlał się na prześcieradło, ale zważała na to. Co mogło się nie udać? W jaki sposób Lysander dowiedział się, że Mark przebywa w „Koronie”, a tym bardziej, skąd wysnuł przypuszczenie, że ona maczała w tym palce? Rozważała przez chwilę, czy nie unieść się urażoną niewinnością, lecz po namyśle odrzuciła ten pomysł. Jaki w tym sens? Przecież tak naprawdę nie chce tu zostać. A może ta przeklęta guwernantka w ogóle nie przybyła na miejsce schadzki? Niemożliwe, wszak sama widziała, jak skradała się po schodach z płaszczem w ręku. Co najwyżej mogła stchórzyć w ostatniej chwili, to typowe dla takiej pretensjonalnej, ckliwej panny. Oriana tak mocno pociągnęła za dzwonek, że urwała przymocowany do niego sznur. Na ten dźwięk natychmiast przybiegła Eliza, flirtująca na dole ze służącym Marka. Gdy tylko weszła do pokoju, wyczuła paskudny humor swojej pani. Nie zdziwiła się, widząc urwany sznurek dzwonka. - Co za obrzydliwa rudera! - krzyknęła Oriana. - Nie zamierzam pozostać tu ani dnia dłużej. Elizo, zacznij się pakować. - Ale... ale... - Rób, co każę! - ucięła ostro Oriana. Potem zwiesiła nogi z łóżka, włożyła pantofle i wzięła z biurka kartkę. Za jej plecami Eliza zerknęła na porzucony na łóżku list i oczy jej rozszerzyły się z przerażenia. Milordzie - pisała Oriana - z największą przyjemnością przystaję na pana prośbę. Moim zdaniem ten dom nie nadaje się nawet dla świń, życzę więc szczęścia z tą nieciekawą świętoszką. O. Baverstock. - Dopilnuj, by markiz to otrzymał - powiedziała, włożyła list do koperty, zakleiła i zaadresowała do Lysandra. Poczuła się znacznie lepiej. Wyjadą z tej dziury w południe i już na wieczór znajdą się w domu. To co, że markiz nie spełnił jej oczekiwań, nie on jeden na świecie! Przecież jest ładna, dobrze zabezpieczona na przyszłość, a w morzu pływa jeszcze mnóstwo ryb. Wymyślą z Markiem jakąś banalną historyjkę dla ojca i nikt się nie dowie, jak głęboko ją tu poniżono.