- Si. No, nie z rodziną Ramóna. - Lydia wykrzywiła usta, jakby zjadła coś kwaśnego. - Ten to... był tirano. -

tych majakach tkwiło ziarno prawdy. - Detektyw znowu zwrócił swoja psia twarz do Marli, po czym zapisał cos na karteczce. - Wiec zapytam jeszcze raz. Kto, pani zdaniem, mógłby chciec pania skrzywdzic lub zabic? - Nie wiem - odparła zrezygnowana. Paterno spojrzał na Nicka. - Pan zdaje sie byc dosc blisko tego wszystkiego. Mo¿e ma pan jakis pomysł? Nick zawahał sie. - Jestem tu od niedawna. Wiem tylko, ¿e mój brat pracuje o najdziwniejszych porach i jest bardziej skryty ni¿ kiedykolwiek. - A jego firma ma kłopoty finansowe. - Owszem. - Dlaczego pan Cahill mógłby chciec zamordowac ¿one? - Nikt tego nie powiedział - wtraciła sie Marla. - To nie Alex pochylał sie wtedy nad moim łó¿kiem - dodała ostro. Rozpoznałaby jego głos. Ale nie było go w domu, prawda? Trzeba było po niego zadzwonic. Mo¿e wyszeptał swoja grozbe, wyszedł z pokoju i... i co? Wsiadł do jaguara i pojechał http://www.eszambabetonowe.info.pl Zignorowała obu. Ojciec obejrzał się przez ramię. - Shelby! Poczuła ból, widząc jego rozradowaną twarz. Boże, ależ on się postarzał. Jego twarz z biegiem lat zrobiła się pucołowata, a brzuch jeszcze się powiększył. Powieki opadały, a szyję i czoło przecinały głębokie, nieregularne zmarszczki. Rude włosy posiwiały i bardzo się przerzedziły, ale wciąż prezentował się okazale i kiedy wstał, a miał sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, przypomniała sobie, jaki potrafił dominować na ławie sądowej. - Mój Boże, dziewczyno, dobrze cię widzieć. - Rozłożył szeroko ramiona, ale Shelby nie ruszyła się z miejsca i zachowywała dystans. - Musimy porozmawiać. - Do diabła, co ty tutaj robisz, malutka? - Jego błękitne oczy zdradzały rozczarowanie i miała ochotę podbiec do niego, zarzucić mu ręce na szyję i powiedzieć: „Och, tato, stęskniłam się za tobą”. Ale nie zrobiła tego. Przeciwnie, stała sztywno wyprostowana i walczyła ze sobą, żeby się nie rozkleić. Nie była już przerażoną małą dziewczynką.

wplotła je we włosy, żeby je podnieść i nastroszyć. Jakby ktoś z Bad Luck zauważył różnicę. Boże, jak tu tak gorąco. Ochlapała zimną wodą szyję i czoło i pozwoliła kroplom wyschnąć, zamiast wytrzeć je ręcznikiem. Idąc do drzwi, zatrzymała się w pół kroku, otworzyła torebkę i zajrzała do środka. Pistolet. Jest. Dobrze. Zamknęła torebkę i wyszła na dwór. Zapadał zmrok. Powietrze było gęste i lepkie jak smoła. Samochody na ulicy Sprawdź oddech dziecka, nowe łzy napłyneły jej do oczu. Bo¿e, ona tak kocha to malenstwo. - Wszystko bedzie dobrze - powiedziała, kołyszac Jamesa w ramionach - wszystko bedzie dobrze. Mama jest z toba. I... nie pozwoli, ¿eby cos ci sie stało, nigdy. - Ciekawe, jak zamierza tego dokonac? - Zrobie dla ciebie wszystko, chocby nie wiem ile mnie to kosztowało. - Przełkneła łzy i postanowiła, ¿e nie da sie zastraszyc. Nikt jej nie pomo¿e, zreszta nie wie, komu mogłaby zaufac. Bedzie musiała sama zwalczyc swoje leki. Jeszcze przez chwile stała w mrocznym pokoju, czujac, ¿e teraz bardziej potrzebuje kontaktu z synem, ni¿ on z nia. Przycisneła usta do puchu pokrywajacego czubek jego głowy. Tam, na zewnatrz, gałaz drzewa uderzała o dach i