stojacego przy szafie kosza na smieci. Cissy nagle bardzo

ostrze¿enia. - Wiem, wiem - Cissy westchneła teatralnie. W ciagu kilku ostatnich dni, na przemian tracac i odzyskujac przytomnosc, Marla zaczeła rozró¿niac głosy pielegniarek, doktora Robertsona i członków rodziny po krokach, zapachach kosmetyków i głosach, choc czesto wszystko jej sie mieszało. Chwilami nie wiedziała, czy sni, czy te¿ podawane jej leki działaja tak otepiajaco. Z docierajacych do niej strzepów rozmów dowiedziała sie, ¿e starsza kobieta, jej tesciowa, nazywa sie Eugenia Cahill. Zauwa¿yła te¿, ¿e jej ma¿ nigdy sie tu nie pojawia, mo¿e ju¿ nie ¿yje albo ma trudnosci z poruszaniem sie, a mo¿e po prostu nie interesuje go stan synowej; tak czy inaczej Marla nie pamietała, ¿eby przyszedł ja odwiedzic... ale to własnie jej pamiec stanowiła problem. Najwiekszy problem. Tesciowa wydawała sie szczera, pełna troski i przychodziła czesto... tak w ka¿dym razie wydawało sie Marli. Cissy nigdy przedtem nie była w szpitalu... a mo¿e była? Marla nie pamietała. No i jej ma¿. Alex. Obcy. Człowiek, który powinien w niej wzbudzac choc cien jakichs cieplejszych uczuc, ale nie http://www.estomatologwarszawa.com.pl/media/ McCallum zawył z bólu i przerażenia. Na twarzy Nevady widać było wielkie napięcie. Znowu poruszył się gwałtownie. Wytrzeszczone gałki oczne Rossa były białe. Chwycił łańcuch, który wrzynał mu się w gardło i odcinał dopływ powietrza. Zaczął pryskać śliną. Shelby się podniosła, podczas gdy mężczyźnie tarzali się po mokrej trawie pod drzewami. O Boże, Nevada, bądź ostrożny. Rozglądała się dookoła, szukając broni, słyszała jęki i wrzaski Rossa. - Giń, bydlaku! - Usłyszała przeciągły głos z teksańskim akcentem. Przez ogrodzenie przeskoczył Shep z bronią wycelowaną w dwóch bijących się mężczyzn. - Nie! - krzyknęła Shelby, pewna, że Shep mierzy w Nevadę. Padł strzał. Obaj mężczyźni osunęli się na ziemię. Oszołomiona, odrętwiała, Shelby znów krzyknęła i podbiegła do dwóch splecionych ze sobą ciał. Kula przebiła środek czoła Rossa McCalluma. Jego oczy już nic nie wyrażały. Leżący obok Nevada przesunął się i z brzękiem

pieknej, głebokiej zieleni. Dzien wydawał sie troche za ciepły na aksamit, ale była to najładniejsza sukienka, jaka Kylie miała w swojej szafie. Przesiedziała cała msze w ławce kilka rzedów za rodzina Conrada. Marla zauwa¿yła ja wtedy, gdy ich oczy, tak do siebie podobne, spotkały sie na kilka sekund. Marla była starsza, ale miała włosy tego samego koloru, nos równie Sprawdź rozwiazania. - A gdyby sie okazało, ¿e to dziewczynka? - spytał sceptycznie Nick. - To... to nie wchodziło w gre. Marla chciała, ¿ebym w takim wypadku przerwała cia¿e, ale nie zgodziłam sie na to. Powiedziałam, ¿e jesli to bedzie dziewczynka, zatrzymam ja. - Zni¿yła głos. - Tak bardzo chciałam sie odegrac na tej znienawidzonej, rozpuszczonej królewnie, ¿e nie zgodziłam sie te¿ na sztuczne zapłodnienie i oczywiscie podniosłam cene. - Skrzywiła sie na wspomnienie chwili, kiedy za¿adała wiecej pieniedzy za swój udział w tej farsie. 444 - Oczywiscie. - Twarz Nicka wygladała teraz jak