Kłamstwo drapało go w gardle.

Potem opowiada o urodzinowej imprezie u Evy Ripley, o tym, że bawiła się na niej lepiej niż na jakimkolwiek przyjęciu u znajomych ze starej szkoły, o Seanie O'Nealu, który ją wyraźnie podrywał. Wzmianka o nim zaciekawia mamę na tyle, że przerywa córce i pyta: - Co to za jeden, ten Sean? Podoba ci się? Laura zastanawia się. Na tyle długo, że matka odpowiada sobie sama: - Nie tak jak... Nie kończy. Dziewczyna domyśla się dlaczego. Mama pewnie sądzi, że ona wciąż cierpi z powodu Chrisa. Chris Connelly... Jak dawno już o nim nie myślała... A przecież kiedyś - rok temu, pół roku temu, przed czterema, trzema miesiącami - była pewna, że nie potrafi zasypiać, budzić się, jeść, chodzić, brać prysznica, myć zębów, stawać w pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej i piątej pozycji baletowej, wykonywać grand plie, arabesque czy attitude, nie myśląc o Seanie. Wtedy wydawało jej się, że gdyby przestała o nim myśleć, przestałaby oddychać. Dzisiaj przypomniała go sobie, kiedy przejeżdżała obok jego domu, ale poza tym nie pamięta, kiedy po raz ostatni wymówiła w myślach jego imię. A oczy mamy zdradzają poczucie winy, że o nim wspomniała. - Mamo, Chris to już przeszłość. Matka patrzy, nie wierząc w jej słowa. - Naprawdę - zapewnia ją Laura. - Wiesz, w całej tej historii z bankructwem firmy taty jedno na pewno jest pozytywne. Dzięki temu mogliśmy się przekonać, kto naprawdę był naszym przyjacielem. - No, tak - przyznaje matka. - Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. - A Chris nim nie był. Kiedyś był jej chłopakiem, ale krótko po tym, jak zmieniła szkołę i wyprowadziła się z dawnego domu, nagle przestał mieć dla niej czas, a kilka tygodni później dowiedziała się od Patricii, że zaczął się spotykać z Donną Blackwood. - Przepraszam, że o nim wspomniałam - mówi matka. - Nic się nie stało. Mnie to już naprawdę nie boli. - Laura uśmiecha się. - A co do Seana... Jest fajny, miły. Lubię go, pewnie mogłabym się z nim zaprzyjaźnić, ale nic poza tym. - Wiesz, przyjaźń to niezły początek dla czegoś więcej. Laura kręci głową. - Może dla niektórych - mówi. - Ale nie dla mnie. Ja potrzebuję... - Szuka właściwego określenia. Słowo „chemia” jej się nie podoba, a inne nie przychodzi do głowy. Nic dziwnego; jest już po pierwszej i kleją jej się oczy. - Chcesz jeszcze siedzieć? - pyta, wstając. - Muszę dokończyć tę robotę - odpowiada matka. Laura całuje ją na dobranoc w policzek, a idąc do swojego pokoju, myśli o tym, jak dzielna jest jej matka. Po dziewiętnastu latach wróciła do firmy, w której pracowała, zanim ją urodziła. Dawna asystentka, która w tym czasie zdążyła awansować, teraz jest jej szefową. Laura potrafi sobie wyobrazić, jak trudno jest mamie zaczynać od początku, i jest z niej dumna. 9 Gdy Laura parkuje przed domen Greenwoodów, jest już prawie południe. Oddycha z ulgą, że zdążyła dojechać na czas. Wstała na tyle wcześnie, że nie powinna mieć z tym problemów, ale wychodząc z domu, pomyślała, że przydałoby się znaleźć dla Grace jakieś baletki. Wiedziała, że są w jednym z pudeł piętrzących się w przybudówce. Nie miała jednak pojęcia, że znalezienie tego właściwego zajmie tyle czasu i że będzie musiała przekraczać dozwoloną w mieście prędkość, żeby nie spóźnić się do Greenwoodów. http://www.endometrium.biz.pl cię załatwił na amen. Będzie miał opiekunkę do dzieci, wysprzątany dom i przygotowane posiłki, jak długo zechce. - Wcale nie, tylko do końca remontu. JEDNA DLA PIĘCIU 83 - Czyżbyś zapomniała o panu Adderly? Nie, Malinda nie zapomniała o panu Adderly. To on zeszłej zimy reperował piec u ciotki Hattie. - A co to ma do rzeczy? Cecile wzruszyła ramionami i podała Malindzie następną sukienkę. - W zasadzie nic. Ale czy pamiętasz, jak długo to trwało? Malindę przeszedł dreszcz.

w dżinsy i bluzę od dresu, pomagała Richardowi i Deweyowi zabezpieczyć ogród i stajnię. Dewey przyholował vana do domu i wprowadził go do garażu. Richard nakarmił i oporządził konie. Mieli szczęście, że dom stał wysoko na wzgórzu. Do nich woda dotrze w ostatniej kolejności. Najpierw musiałaby zalać całe miasteczko. Richard oznajmił Laurze, że ona i Kelly powinny Sprawdź gdy... – O kim ty mówisz? Kto mnie tam widział? Kto przyłapał na kłamstwie? – Doskonale wiesz, o kim mówię. – Patrzył na nią z pijackim uporem. – Więc kto? – spytała raz jeszcze. – Twoja asystentka? Wystarczyło spojrzeć na jego minę, by domyślić się, że trafiła. Kate poczuła, że robi jej się niedobrze. To dlatego Julianna tak bardzo interesowała się książką, a potem zaczęła rozmowę o Luke’u. – To podstępna żmija, Richardzie. Jesteś zaślepiony i dlatego tego nie dostrzegasz. – Żałujesz, że nie wyszłaś za niego za mąż, prawda? Zwłaszcza teraz, kiedy zrobił się taki sławny i ma więcej forsy ode mnie. Kate postanowiła się bronić, mimo że miała rozdarte serce. – Jak możesz tak mówić? Jak to możliwe, po tych wszystkich latach