swoją wspólniczkę.

się ze mną żenić. Po prostu chcę... chcę... – Być gruba i ciągle zmęczona? – podpowiedział, kręcąc głową. – Zamienić się w kuchtę? – Nie. – Łzy zaczęły jej kapać do wanny. – Przecież wcale nie musi tak być. Moja mama... – Twoja matka jest kurwą, Julianno – wpadł jej w słowo. – Chcesz być taka sama? Popatrzyła na niego w osłupieniu. Jak mógł coś takiego powiedzieć?! Przecież był przyjacielem Sylwii! A kiedyś byli nawet kochankami! – Nie chcę się tobą dzielić z innymi mężczyznami, Julianno. Chcę cię mieć tylko dla siebie. Wolę, żebyś nie miała pracy, koleżanek i... dziecka. Czy mnie rozumiesz? – To niesprawiedliwe – poskarżyła się, czując, że mówi jak potulny maluch, któremu nagle odebrano zabawkę. – Niesprawiedliwe? – powtórzył z okrutnym uśmiechem. – A kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe? – Chcę tego dziecka, John. – Przejdzie ci. No, przestań się mazać i wyłaź z wanny. Koniec kąpieli. Musimy pogadać, co dalej. – Pogadać? Przecież już zdecydowałeś! http://www.ekodesign.com.pl/media/ – Buster! – wrzasnęła. – Ktoś do ciebie! Po chwili z kuchni wyszedł mężczyzna w wytłuszczonym fartuchu. – Jestem Buster Boudreaux. Czym mogę służyć? – Jestem prawnikiem z firmy Reed, Reed & White. – John podał mu wizytówkę. – Zarządzam majątkiem zmarłego Jonathana Starra. Szukam jego córki, Julianny Starr. Czy może tutaj pracuje? Buster przez chwilę przyglądał się wizytówce, a potem spojrzał na gościa z nieskrywaną ciekawością. John nie wątpił, że kombinuje, jak by wykorzystać tę sytuację i uszczknąć parę dolców. Uśmiechnął się do niego. – Panna Starr odziedziczyła spory majątek, panie Boudreaux. Staramy się ją odszukać. Osoba, która nam w tym pomoże, zostanie odpowiednio

- Lauro. Jej imię zabrzmiało dość przyjemnie. Otuliło ją miękko, odepchnęło wspomnienia i ofiarowało współczucie, którego nie chciała. Mężczyźni zwracali uwagę na jej twarz. To naturalne. A Richard to bez wątpienia mężczyzna. Czego się więc spodziewała? - Przepraszam - powiedziała. - To było okrutne. Sprawdź ponownego otwarcia. Następnie przeszła przez wszystkie policyjne procedury, a potem nagabywania dziennikarzy, i przyjęła liczne kondolencje. W tym czasie dodawało jej sił jedynie to, że mogła się zajmować Emmą. Nie mogła uwierzyć, że coś tak potwornego mogło wydarzyć się w jej kawiarni. Ż e mógł zginąć ktoś, kogo znała i lubiła. Co prawda dużo słyszała o brutalnych przestępstwach , ale to wszystko działo się gdzieś poza nią, w obcym świecie. Wieczorami kołysała Emmę, patrząc na jej delikatną, słodką twarzyczkę, i próbowała jakoś się z tym pogodzić. Chciała znowu czuć się bezpiecznie. Powrócić do dawnego życia. W tym okresie Richard był dla niej oazą spokoju. Rozumiał ją i wspierał, jak tylko mógł. Czuła, że jest jej teraz bliższy