- Nie, dziękuję.

go przed aresztowaniem i wpisem do policyjnej kartoteki, co mogło się za nim wlec do końca życia. - Jorge, wspaniale, że jesteś. Tak, przyjechałam zobaczyć się z Sheilą, ale chyba wystawiła mnie do wiatru. - Wystawiła do wiatru? - Nie ma jej. Widziałeś ją w ciągu ostatniego tygodnia? - Jasne... poczekaj... nie, właściwie nie. Ostatnio widziałem ją... w „Sea Shanty". Zmieniała stoliki, siadała to tu, to tam, aż wreszcie wylądowała z Dane'em. Kłócili się chyba, czy coś takiego. On wyszedł, a ona zaraz po nim. Pytałaś Dane'a? - Tak, pytałam. - No wiesz, znasz przecież Sheilę. Czy naprawdę ją jeszcze znała? - A co u ciebie, jak ci leci? - zmienił temat. - Dziękuję, świetnie. - Nadal robisz reklamy? - Tak, reklamy i ogłoszenia. http://www.edomkidrewniane.net.pl sobie uświadomił. - To ty zawiadomiłaś policję, tak? To ty ich ostrzegłaś, że coś się szykuje. - Tak. Pobiegłam do nich, gdy tylko dostałam twoją kartkę. Z piersi Nancy wyrwał się krótki szloch. - Och, dzięki! - Ja też kiedyś byłam młoda - rzekła z dziwnym smutkiem Jessica. - Jeremy, jak się stamtąd wydostałeś? Oho, znowu się zaczyna, pomyślał. Co zrobić? Powiedzieć prawdę i wyjść na idiotę? Czy nie lepiej skłamać? Wziął głęboki oddech i postawił na prawdę. - Tam ktoś był - wyznał i niemal się roześmiał, kiedy pomyślał o swoich następnych słowach. - Tam był dobry i zły. Dobry człowiek i zły potwór. Dobry człowiek i... i coś, co było wcielonym ziem. I ostatecznie

- Kelsey, nawet nie potrafiłaś zamknąć tego noża. 181 - Co z tego? Izzy nie zamierzał mnie ani zgwałcić, ani zabić. Obrzucił ją ponurym spojrzeniem i odwrócił się, żeby odejść. Sprawdź dziwnego, że się pomylił, ponieważ nic nie wskazywało... Wciąż pamiętał, jak czuł mocne bicie jej serca pod swoją dłonią. Pamiętał jej ciało, gorące jak ogień. Zaklął nagle. - Gdzie są twoi przyjaciele? Z kim tu przyjechałaś? - Z dwiema przyjaciółkami, Cindy i Jane, ale one uciekły, bo biegły szybciej, a mi się obcas w coś zaplątał i nie mogłam... - Urwała, wybuchnęła krótkim, spazmatycznym płaczem, padła Bryanowi na pierś i zemdlała. - Cholera. Nie mógł jej tak zostawić, musiał ją zabrać w bezpieczne miejsce. Władca rzeczywiście ich oszukał, odciągnął od miasta, a sam zapewne zdołał dokonać tego, co sobie zamierzył na tę noc.