sam do siebie, ciesząc się, że to jego wybrał wtedy Adam.

tylko goły parkiet i pusty gzyms do zawieszania obrazów. Kiedy uważniej przyjrzała się salonowi, dostrzegła puste miejsca, które powinny były zajmować smukłe meble z nóżkami zakończonymi na kształt zwierzęcych łapek. Na ścianach widniały jaśniejsze prostokąty po obrazach, które zapewne sprzedano, by właściciel mógł wydostać się z tarapatów finansowych, o których wspominał. Przypomniała sobie, co mówił o zyskaniu i utracie fortuny. Poczuła współczucie, zdając sobie sprawę, że Alec robił, co mógł, byle zachować pozory godności. Coś ją zaniepokoiło. Skoro miał finansowe trudności... A jeśli znajdzie Różę Indry w szufladzie komódki? Już miała biec z powrotem do gotowalni, ale nagle zdecydowała, że może mu zaufać. Sądząc z jego wytwornego mieszkania, potrafiłby ocenić wartość kamienia i określić, czy byłaby w stanie odkupić swój dom. Nie mogła się jednak zdecydować. Właśnie wtedy Alec wynurzył się z gotowalni. - Myślałem, że już zasiadłaś do kolacji. Miał na sobie luźne spodnie z naturalnego lnu, podobne, jak na ironię, do kozackich hajdawerów. - Ja... ja czekałam na ciebie. - Zerknęła na niego podejrzliwie, lecz niewinne spojrzenie mówiło wyraźnie, że nie znalazł rubinu. Dzięki Bogu. - Nie musisz się ze mną dzielić jedzeniem, jest dla ciebie. - Nigdy bym tego wszystkiego sama nie zjadła. - No, w takim razie... - mruknął i przysunął sobie krzesło. Becky dygnęła wdzięcznie i http://www.eckielce2017.pl/media/ mocno, z cichym, niecierpliwym westchnieniem. Do głębi ją przenikało gwałtowne pragnienie połączenia się z nim. Wstrzymała oddech. Alec, cal po calu, zagłębiał się w nią. - Och, kochanie - jęknął - czy jesteś gotowa na więcej? - Tak! - Otwórz się głębiej na mnie. Odpręż się. Nie zrobię ci krzywdy. Usłuchała go. Zaparło jej dech, gdy poczuła niewielki, ale ostry ból wewnątrz siebie. Alec zamarł bez ruchu. Potem pocałował ją w czoło. - Teraz twoja kolej, moja miła. Mamy przed sobą całą noc, jeśli tylko tego chcesz. - Spojrzał jej w twarz, wspierając się na łokciach. - Czy wszystko dobrze? Skinęła głową, choć dławiło ją w gardle. Ból szybko minął, a ona miała wrażenie, że cherubinki wirują wokół łoża. Kątem oka dostrzegła odbicie Aleca w jednym ze zwierciadeł. Jego postać, spoczywającą na niej, i piękną linię nagich pleców.

- Wszystko, co zechcę? - spytała sceptycznie. - Wszystko w granicach rozsądku - poprawił się z uśmiechem. Powiódł palcami po jej piersi. Spojrzała na jego dłoń. W blasku latarni błysnął na niej złoty pierścień z różowym onyksem. Jakież miał zręczne, doświadczone ręce! Żaden mężczyzna, nigdy jej tam nie dotykał. Kilku, co prawda, próbowało. Dostali po twarzy. Nie wymierzyła policzka lordowi Alecowi. Był zbyt fascynujący, przystojny i uroczy. Sprawdź dłonie o suknię i wkroczyła do pokoju. Jeśli Michaił uznał ją za intruza, to nie okazał tego. Siedział przy ciemnym dębowym stole i kończył właśnie późne śniadanie, ubrany jedynie w luźne szarawary i wytworny szlafrok. Spojrzał na nią znad gazety, a potem powoli ją odłożył. Chłodna reakcja kuzyna sprawiła, że poczuła się niepewnie. Otworzyła okno o grubych, oprawionych w ołów szybkach, żeby wywietrzyć ostry tytoniowy dym. Do pokoju wpadł świeży letni wietrzyk znad wrzosowisk. Jakżeby teraz chciała spacerować po nich beztrosko! Widziała jednak przez okno powód swego gniewu - mnóstwo Kozaków biwakujących na łące za domem. Dopiero zaczęli się budzić z ciężkiego, pijackiego snu, chociaż było już po dziesiątej. Dziwne wrażenie robili na angielskiej łące, gdzie odsypiali pijaństwo wśród stokrotek i motyli. Odkąd kuzyn przybył tu ze swoją prywatną gwardią, wieśniacy czuli się jak pod wrogą okupacją i nikt nie mógł ich od niej wyzwolić. Kilku Kozaków spało wprost na ziemi, wokół ognisk, inni wsparci na końskich