energii. Był w otoczeniu kilku kumpli: bez przerwy popychali się

Meksyku tylko turyści byli punktualni, miejscowi uważali to za przejaw złych manier. To zwiększało szanse Milli i Briana. Skręcili z głównej ulicy jakieś siedemdziesiąt metrów przed kościołem, potem przyczaili się w alejce wiodącej prosto na cmentarz. an43 37 - Jaki jest plan? - szepnął Brian, chowając do kieszeni pistolet i wyciągając noktowizor. - Wypadamy na nich, dowiadujemy się, który to Diaz, i zabieramy go na przesłuchanie? - Wątpię, aby to było takie proste - odpowiedziała sucho. Brian był młody, wielki i silny, w jego żyłach płynął jeszcze czysty testosteron i na razie gość dawał sobie świetnie radę z wszelkimi przeciwnościami. Właśnie - „na razie". Milla, w przeciwieństwie do niego, doskonale wiedziała, jak szybko sprawy mogą się pochrzanić. - Zrobimy tak, jak mówisz - szepnęła - jedynie w przypadku, gdy będzie ich tylko dwóch. Jeżeli pojawi się więcej ludzi, absolutnie. - Nawet jeśli będzie tylko trzech? - Nawet wtedy Dwóch bandziorów mogliby wziąć z zaskoczenia, ich też było http://www.ebadaniapsychologiczne.edu.pl/media/ Minuty mijały, a Brian się nie ujawniał. Dobrze. Myślał zapewne to samo co ona: że przyjedzie ich tutaj więcej. Jakieś dziesięć minut później usłyszała kolejny silnik. Samochód przejechał obok kościoła, po czym cofnął się w alejkę wiodącą na cmentarz, stając bagażnik w bagażnik z czekającym pojazdem. Z obu samochodów wysiedli mężczyźni; z drugiego, jak się okazało, także dwóch. Milla przyjrzała się uważnie przybyszom: kierowca był wysokim szczupłym Latynosem, długie czarne włosy spiął w kucyk. Pasażer był niższy, bardziej krępy W momencie, gdy zobaczyła jego twarz, krew zamarzła jej w żyłach. Od dziesięciu lat ścigała tego drania. Dzień, w którym porwano Justina, utkwił w jej pamięci niby rozmyty, niewyraźny krwawy slajd.

- Zakładam, że ten facet śledził potem jeden z dwóch samochodów - chrząknęła, odrzucając natrętne myśli. - Chociaż nie jest to pewnik. Mógł też śledzić Briana i mnie. Nie mam pojęcia, czemu miałby to robić - no, chyba że z ciekawości - ale teoretycznie mógł. Później wparowałam do kantyny, oferując dziesięć tysięcy dolarów za informacje o Diazie. Tego ranka zadzwoniła kobieta, Sprawdź wyłącznie rutynowe, powierzchowne śledztwo. Inną możliwością - w zasadzie jedyną sensowną z punktu widzenia Gallaghera - była eliminacja samego Diaza. Problem polegał an43 243 na tym, że łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić. Poza tym jeżeli Diaz istotnie był na państwowym żołdzie, to taka akcja mogła podnieść temperaturę w rejonie, co zagroziłoby interesom True. Ciężko było ukryć wszystkie sprawy, często chodziło po prostu o to, by nikt nie patrzył zbyt uważnie. A Federalni patrzyli. Gallagher wiedział, że musi być bardzo ostrożny w swoich działaniach. Musiał kupić sobie trochę czasu, rozsiewając fałszywe plotki,