informacje, na których tak zależało Milli. Miała i mogła ich udzielić. Pomyłką okazało się zabranie tam samej Milli, dlatego właśnie zamierzał wrócić sam. Musiał wtedy bardzo szybko podejmować decyzje. Oszczędziwszy Lolę, był w kłopocie. Nie mógł tak po prostu odejść, nie po tym, jak tamta pocięła jego kobietę. Powiedział wprawdzie, że Milla jest przyjaciółką, ale w istocie nikt by w to nie uwierzył. Każdy, kto ich widział, każdy, kto choć usłyszy o tym incydencie, stwierdzi, że to jego kobieta. Wobec tego po prostu nie mógł darować nikomu skrzywdzenia Milli. Jeśli tak właśnie by zrobił, ludzie zaczęliby mówić, że Diaz mięknie. Zaczęliby myśleć, że teraz ujdzie im już na sucho wchodzenie mu w drogę. I że będą mogli bez przeszkód popełniać te wszystkie zbrodnie, którym on starał się zapobiegać. A jeśli tak będą sobie myśleć, to znów ucierpią na tym niewinni. A Diaz będzie musiał zabijać, by źli ludzie upewnili się, że jednak ciągle nie warto go drażnić. Wszystkie te myśli przeleciały mu przez głowę w jednej chwili. Co więc powinien wtedy zrobić z Lolą, jeśli nie zabić? Pobić ją, zmasakrować? To zajęłoby zbyt wiele czasu, a Milla pewnie dostałaby histerii, widząc taką brutalność wobec kobiety - nawet śmiecia w http://www.e-szambabetonowe.org.pl razem się uda. - Musimy zyskać trochę czasu - powiedziała. Nigdy nie ryzykowali przemycania broni przez granicę. Zawsze kupowali ją po tamtej stronie. Zresztą zazwyczaj nie była im potrzebna, najczęściej cała rzecz sprowadzała się do rozmawiania z ludźmi. Ale czasami zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby mieć przy sobie coś do samoobrony Milla zadzwoniła do Joann Westfall, mając nadzieję na złapanie swojej zastępczyni w domu. Niestety, usłyszała automatyczną sekretarkę. Zostawiła wiadomość, krótko informując Joann, dokąd się an43 28

Wzięła głęboki oddech, a potem ruszyła w stronę portu lotniczego Charlotte. Oddała wynajęty samochód i złapała najbliższy lot do Chicago. ** Gabinet Davida mieścił się w budynku przylegającym do szpitala, w którym pracował chirurg. Wystrój był gustowny i Sprawdź jakby patrzył na rzadki okaz pociesznego zwierzątka. On był mężczyzną, który najwyraźniej nie czuł prawie nic. Ona - kobietą, która czuła zbyt wiele. Nie mogąc zaapelować do jego uczuć, spróbowała przemówić do rozsądku: - Poszukiwacze dysponują potężną siecią ludzi, mają niewyobrażalne kontakty Pomóż mi, a ja pomogę tobie. - Nie potrzebuję pomocy - wzrok mordercy był znów zimny i nieodgadniony - I zawsze pracuję sam. Musiało istnieć coś, na czym mu zależało. an43 102 - Zielona karta...? - spróbowała. Mogła uruchomić znajomości,