względy?

- Przepraszam, pani Delacroix. Pani siostrzeniec życzy sobie, bym miała nową suknię. - Oczywiście, że tak. W tym stroju nie może się pani pokazywać z nami w towarzystwie. Mierząc jej ramiona, pani Charbonne powiedziała cicho: - Gdybym wiedziała, że to ona, a nie lord Kilcairn płaci za moje usługi, zażądałabym więcej. - Najlepszą zemstą byłoby uszycie sukni według jej wskazówek - odszepnęła Alexandra, choć żadna z pań Delacroix nie znała francuskiego. - Nieładnie, nieładnie - odezwał się tuż za nimi głęboki głos. - Kuzyn Lucien! - krzyknęła Rose, szczelniej otulając się pożyczonym szlafrokiem. Alexandra odwróciła się gwałtownie. - Milordzie! Chyba nas pan nie szpiegował? To byłoby... bardzo... niewłaściwe! Hrabia stał ze skrzyżowanymi ramionami, oparty o ścianę przy wejściu na zaplecze. Oczy mu błyszczały, po wargach błąkał się lekki, zmysłowy uśmiech. Najwyraźniej słyszał całą rozmowę. - Czerwieni się pani, panno Gallant - stwierdził. Na szczęście nadal mówił doskonałą francuszczyzną. - Oczywiście, że się czerwienię! Nie jestem przyzwyczajona do mierzenia strojów w obecności mężczyzn! - Niedorzeczność, której należy szybko położyć kres. Kobiety stroją się po to, żeby http://www.e-projektydomow.com.pl/media/ pracy i czym prędzej wyjechałam, żeby na niego nie patrzyć. - Rzeczywiście jego widok może wywołać niestrawność - zgodził się Lucien. Obszedł ją wolno, pieszcząc przy tym ramiona, plecy, pośladki i brzuch. O dziwo, nie czuła się zawstydzona albo wystraszona. Pod jego dotykiem jej ciało ożywało, pragnęło czegoś więcej. - Pocałuj mnie - szepnęła. Uśmiechnął się i spełnił prośbę. Ujął w dłonie jej piersi i przez chwilę je drażnił, zadając im rozkoszne tortury. Potem schylił się i musnął brodawki językiem, potęgując jej podniecenie. Zadrżała i wplotła palce w jego włosy. - Lucienie. Gdy krzyknęła jego imię, chwycił ją na ręce i zaniósł na sofę. Sam ukląkł na podłodze i zaczął ssać najpierw jedną, potem drugą jej pierś. Alexandra oddychała spazmatycznie. - Powiedz mi, co czujesz - wyszeptał. Z dręczącą powolnością sunął gorącymi

W ciągu dziesięciu minut Tom był już w drodze do miasta. Jechał w kierunku warsztatów naprawczych Service Indu- stries, Inc. W progu powitał go ktoś z obsługi. Mężczyzna ubrany w biały, wyplamiony smarem kombinezon. — Jakieś kłopoty? — zapytał znużonym głosem. Z ty- Sprawdź W jego oczach pojawił się uśmiech. - To dobrze. O nic więcej nie proszę... na razie. 19 Odkupienie. Dziwne, że takie słowo padło z jego ust. Następne trzy dni spędził na bieganiu jak szaleniec, wysyłaniu zaproszeń na drugie w tym miesiącu przyjęcie u Balfourów, układanie z Robertem planu wieczoru i odwiedzaniu Alexandry w każdej wolnej chwili. Jeśli Fiona zauważyła, że siostrzeniec co dziesięć minut wymyka się do piwnicy win, pewnie uznała go za pijaka. Udawał, że przyznaje zwycięstwo ciotce, ale skrycie pracował nad pojednaniem Alexandry z wujem. Słowa Monmoutha o Lionelu Balfourze bardzo go rozzłościły. Poza tym nie dawało mu spokoju własne postępowanie z ostatnich kilku lat. Sam się sobie dziwił. Jeszcze parę miesięcy wcześniej nie poświęciłby tym wspomnieniom drugiej myśli. Teraz wciąż się zastanawiał, w jakim stopniu niechlubne