- Nigdy nie kochałem się bez prezerwatywy - Nigdy? Pokręcił głową. Milla patrzyła na jego ciekawskie palce wędrujące w dół, po brzuchu, aby wreszcie zginąć w zagłębieniu pomiędzy nogami. Dwa środkowe palce wśliznęły się do środka, do ciepłego wnętrza. Milla syknęła cicho, wspinając się na palce, opierając się na ramionach Diaza dla złapania równowagi. - Spodobało mi się to - mruknął. - Co? - jakoś straciła wątek. - To, jak skończyłem w tobie. W środku. Nie zgub tego plasterka. Milla nigdy nie przepadała za perwersjami, seks oralny był już dla niej niemal szczytem wyrafinowania. Ale Diaz nie miał żadnych zahamowań, a ona była pijana fizyczną przyjemnością i pozwalała mu na wszystko. Brał ją pod prysznicem, na podłodze, na stoliku z lustrem do makijażu. Opartą o ścianę, na stojąco. To był seks, którego Milla nie znała, pierwotny i potężny, prosty i nieskomplikowany w założeniach, ale bogaty i wyrafinowany w samym akcie. Chciała więcej i więcej, lubieżnie zachęcała Diaza, pobudzając jego męskość ustami i językiem, pieszcząc dłońmi jądra, czując, jak twardnieją w http://www.dubajblog.pl moim trupie! Nic nowego, pomyślała Milla. Oswoiła się z trupami i śmiercią przez ostatnie dziesięć lat. - Wasz adwokat o niczym nie wiedział. Akt urodzenia był sfałszowany. Kobieta, która się tym zajmowała, prowadziła własny rejestr dzieci. Nie chcę, żebyście wierzyli mi na słowo. Mam ze sobą kopie wszystkich dokumentów. Schyliła się po teczkę, otworzyła ją i podała obojgu po grubym pliku papierów. Lee nerwowo przerzucał kartki, z jego gardła wydobył się niski, nieartykułowany pomruk zaprzeczenia i niedowierzania. Drżącymi rękoma Milla wyjęła jeszcze dwa dokumenty - To jest podpisane przeze mnie i Davida formalne zrzeczenie się
mnie dobija! Na miłość boską, powiedz wreszcie po ludzku, o co ci chodzi! an43 162 - Daj spokój - Rip wyglądał na zupełnie nieporuszonego jej Sprawdź Następnego ranka Milla obudziła się - z Diazem u boku - w poczuciu tak namacalnego szczęścia, że aż ją to przestraszyło. Mężczyzna musiał to jakoś wyczuć, bo natychmiast objął ją i przyciągnął do siebie, zanim sam na dobre otworzył oczy Było mu z nią dobrze, myślała. Na tyle, na ile było to możliwe. Przesunęła dłonią po jego piersi, wyczuwając włoski, ciepło skóry, silne bicie serca. Poranna erekcja mężczyzny aż prosiła się o zainteresowanie i Milla usłużnie wsunęła rękę pod kołdrę, ujmując w dłoń ciepłą męskość. - Nie mogę w to uwierzyć - mruknęła, całując go w ramię. - Nawet nie wiem, jak masz na imię. - Przecież wiesz - odparł, marszcząc brwi. - James. - Naprawdę? Nie wymyśliłeś tego wtedy na poczekaniu?