– Dlaczego akurat tam? – zapytał, choć znał odpowiedź.

papierosy i zapalniczkę. – Jest środek nocy. – Wiem. To ważne. – Wsunął rękę do kieszeni, wyjął portfel, pokazał jej odznakę. – Co? – Nagle zupełnie oprzytomniała. – Jesteś gliną? – Zmartwiła się, odkładając paczkę papierosów na kontuar. – Z Nowego Orleanu. – O Jezu, posłuchaj, nie chcę mieć tu żadnych kłopotów. – I nie będziesz. – Nie był pewien, czy machanie odznaką jest dobrym pomysłem, ale przynajmniej teraz Rebecca słuchała go uważnie. – Proszę posłuchać. – Nerwowo oblizała usta, jakby chciała coś ukryć. – To... to nie jest duża firma. My... to nie Hilton, rozumiesz. – Ale macie centralkę, przez którą przechodzą rozmowy, prawda? – No, tak... – Myślała intensywnie. – Zakładam, że ma jakiś rodzaj identyfikacji dzwoniącego. – Skinęła głową twierdząco. – W takim razie muszę wiedzieć, skąd do mnie dzisiaj dzwoniono. Przycisnęła dwa palce do skroni. – To nie może poczekać do rana? – Gdyby mogło, nie byłoby mnie tutaj. – No dobrze. – Westchnęła ze znużeniem i skinęła głową. – Daj mi chwileczkę, dobrze? – Znowu zniknęła za drzwiami. Bentz przechadzał się po kantorku, przyglądając się ulotkom reklamującym wyprawy wędkarskie, wycieczki do studiów filmowych i muzeów. Liczył, że http://www.doktor-na-zaraz.com.pl Jakiś cień przemknął wśród krzewów. O Boże drogi. Bentz instynktownie sięgnął po broń. Odwrócił się w stronę zarośli z pustymi rękami. Nie miał kabury. Nie we własnym domu. Zmrużył oczy. Co to jest, do cholery? Promienie słoneczne igrały z baldachimem liści i igieł. Jego serce biło jak szalone. Zaschło mu w ustach. To tylko jego wyobraźnia. Znowu. Prawda?

zwierzaka, ale Leland nawet nie chciał słyszeć o pozbyciu się siedemdziesięciopięciokilogramowego warczącego pupila. – Siad – poleciła i pies znieruchomiał. Wyjrzała przez szybkę przy drzwiach. – A niech mnie. Ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć, był Rick Bentz. A jednak stał tam we własnej osobie, z rękami splecionymi na piersi, w lekkim rozkroku, między wielkimi Sprawdź przeczucie mnie nie myli, że wcale mi się to nie spodoba? – Bardzo mądra z ciebie kobieta. – Hm. – I do tego wiedźma. – Którą kochasz – przypomniała mu. – Owszem. – Uwielbiasz. – Przesadzasz. – Schodzisz z tematu. – Czekam na odpowiednią chwilę – sprostował, pochłonięty lekturą menu. Poruszył temat Jennifer dopiero wtedy, kiedy złożyli zamówienie. Gdy kelner się oddalił, Bentz wyłożył wszystkie karty na stół. Zaczął od chwili, gdy odzyskał przytomność, poczuł, jak powietrze się ochładza i w progu szpitalnego pokoju zobaczył nieżyjącą żonę. Opowiedział także o