- Mój Boże.

plecach. Bobby zasiadł okrakiem na korpusie Niani. Pod- ekscytowany uderzał piętami o jej boki i podskakiwał w górę i w dół, na przemian. — Ścigajmy się dookoła domu! — zawołała Jean. — Dalej, wio! — krzyknął Bobby. Olbrzymi kulisty owad, brzęczący i szczękający, zbudowany z rozmaitych przekaźników, trzaskających fotokomórek i lamp elektro- nowych ruszył z chłopcem na plecach. Po chwili wypadli z pokoju. Jean biegła tuż obok Niani. Zapadła cisza. Rodzice znowu byli sami. — Czyż ona nie jest zdumiewająca? — zapytała pani Fields. — Oczywiście, roboty w dzisiejszych czasach to rzecz normalna. Są teraz o wiele częściej wykorzystywane niż kilka lat temu. Można je zobaczyć wszędzie, za ladą sklepową, za kierownicą autobusu albo też przy kopaniu rowów... — Nasza Niania jest jednak inna — powiedział szep- tem pan Fields. — Tak, ona nie zachowuje się jak zwykła maszyna. http://www.dobryproktolog.pl/media/ - Nie wiesz, o czym mówisz - odparł. - Owszem, wiem. Rozpięła stanik i zsunęła z ramion. Santos przez chwilę patrzył na nią bez słowa. - To nie jest najlepszy pomysł, kochanie. Chwyciła jego ręce, przyciągnęła do siebie. - Dotknij mnie, Santos... proszę. Zamknął dłonie na jej piersiach. A więc tak wygląda rozkosz, myślała oszołomiona. Nigdy nie przypuszczała, że to takie wspaniałe, cudowne, zapierające dech w piersiach uczucie. Teraz rozumiała, dlaczego matka miała taką władzę nad ojcem. Pojęła, że to nieprawdopodobne doznanie daje wolność, uskrzydla. Tak, Santos da jej wolność, wyswobodzi ją. Był jej przeznaczony, jeśli wcześniej miała cień wątpliwości, teraz nabrała absolutnej pewności. Osunęli się na siedzenie, Gloria przywarła całym ciałem do kochanka. - Nie przerywaj - szepnęła. - Muszę. - Dlaczego? Kocham cię. Nie będziemy się widzieć przez trzy tygodnie. Zaczynał się właśnie karnawał, szczególnie celebrowany w Nowym Orleanie okres balów, przyjęć i ulicznych parad. Z karnawałem zaś związane były obowiązki towarzyskie, które miały rozdzielić Glorię i Santosa na dłużej.

Nagle wrócił tamten czas, tamte uczucia, jakby to było wczoraj. Ale Santos niczego już od niej nie oczekiwał. Był przekonany, że jest taka sama jak matka. Jak matka... Gloria poczuła bolesny ucisk w gardle. Jak matka mogła być tak bezwzględna, tak okrutna? Jak mogła czytać pełne rozpaczy listy i odsyłać je bez odpowiedzi? - Trudno uwierzyć, że ją urodziła i wychowała. Tak bardzo są różne - szepnął Santos, jakby czytał w jej myślach. - Co mówi lekarz? - zapytała, uciekając od usłyszanych właśnie słów. - Niewiele. Przez ten czas, kiedy nie było mnie przy niej, nic się nie zmieniło. Odpoczywa, lecz w każdej chwili może się obudzić. W każdym razie stan jest stabilny. Sprawdź Panna Gallant zmrużyła oczy. - Mogę jej czytać Szekspira po godzinach pracy. A skoro już o tym mowa, chciałabym mieć wolne poniedziałki. - Po co? Tak mocno zacisnęła szczęki, że niemal usłyszał zgrzytanie zębów. Z trudem powstrzymał się od uśmiechu. - Ponieważ prosił mnie pan o lekcje etykiety, informuję, że to bardzo niegrzeczne pytanie i nie zamierzam na nie odpowiedzieć. Uparta, nieznośna kobieta. - Po prostu dbam o własne interesy. Nie chcę, żeby w wolnym czasie szukała pani innej pracy. - Pan wszystko robi we własnym interesie. Poza tym nie szukam innej pracy. Zresztą i tak nikt by mnie nie zatrudnił. - Zrobiła pauzę, czekając na reakcję. - Czy mogę mieć wolne w