często zalewanych deszczem ulicach tłoczyli się ubrani w płaszcze i parki przechodnie, którzy pochylali głowy,

- Mo¿liwe, ¿e ktos podał jej jakis srodek wywołujacy wymioty. - Nie... jak... kto mógłby zrobic cos takiego? - zdumiała sie Eugenia. - Ktos, kto dostał sie do tego domu - odparł Nick. Spojrzał na matke i nagle zdał sobie sprawe, jak bardzo sie postarzała. - Uwa¿am, ¿e powinnismy wyciac ten kawałek wykładziny, na który Marla zwymiotowała, i dac go do analizy. Sprawdzic, czy nie zachowały sie na nim chocby sladowe ilosci jakiegos srodka. 372 - Ale wykładzina została ju¿ wyczyszczona. Wyprana - stwierdziła Eugenia. Alex głeboko zaciagnał sie papierosem, po czym wypuscił dym nosem. - A co by to dało? Czy ktos zdołał wejsc do domu, czy nie, i tak musimy przedsiewziac dodatkowe srodki bezpieczenstwa, zatrudnic ochroniarza. - Spojrzał z bólem na Marle. - Jesli nie masz nic przeciw temu. Nie byłas zachwycona faktem, ¿e zatrudniłem pielegniarza, nie pytajac http://www.dobrabudowa.edu.pl Znacznie lepiej. - Zało¿e sie, ¿e mówisz to wszystkim - za¿artowała, choc bardzo chciała mu wierzyc. - Tylko jednej - odparł ze smiechem. - Bujasz. - Nigdy. - Spowa¿niał i pocałował ja w usta. Podniósł sie, poklepał ja lekko po pupie i rozejrzał sie po pokoju. - Chciałbym tu le¿ec z toba cały dzien, ale lepiej sie pozbierajmy, zanim wszyscy wstana. Marla jekneła z ¿alem, ale wiedziała, ¿e Nick ma racje. I tak wiele ryzykowali. I nie mieli czasu do stracenia. - Mam ci du¿o do powiedzenia - powiedziała, zagryzajac wargi. -Bardzo du¿o...

lubie¿ne mysli. Dobry Bo¿e, gotowa wpedzic sie w jeszcze wieksze szalenstwo. - O ile to mo¿liwe - mrukneła, zakrecajac wode i wycierajac sie do sucha wielkim recznikiem. Wyszła z łazienki z mocnym postanowieniem, ¿e nie bedzie ju¿ myslec o Nicku, ale wspomnienie jego nagiego torsu, twardego brzucha i Sprawdź - Wiem, że obie potrzebujemy czasu. - Pikap podskoczył na wyboistej drodze. - Będzie ciężko. - Dzięki za tanią psychologię - warknęła u kresu wytrzymałości. - Polecam się na przyszłość, kochanie - odparł z tym swoim cholernym, seksownym uśmieszkiem na twarzy i skupił uwagę na pokrytych kurzem cielętach, ociężale stąpających obok swoich matek, które pasły się na łące albo przeżuwały pokarm. - Wiesz - powiedziała, wracając do bolesnego tematu, gdy tylko ich oczom ukazało się lądowisko - jak na człowieka, który może zostać oskarżony o morderstwo, nie wydajesz się specjalnie przejęty. - Jestem dostatecznie przejęty. - Ale... - Ale nie zrobiłem tego, okej? - Odwrócił się do niej z zaciśniętymi ustami wyraźnie zdenerwowany. - Nie wiem, jak ta broń znalazła się u mnie. McCallum ukradł mój wóz tamtej nocy. Trzydziestkaósemka była zamknięta w schowku na rękawice. Po wypadku okazało się, że jej tam nie ma, więc albo ktoś ją wyciągnął, zanim wóz wpadł w