markiz z szelmowskim uśmiechem.

– Nie chciałam ci sprawiać żadnego kłopotu. – Za późno. Lucy westchnęła ciężko i szybko poszła przed siebie. Sebastian nie odezwał się ani słowem. Został w tyle. Zatrzymała się i spojrzała przez ramię. Był o kilka metrów za nią, wielki i nieruchomy jak dąb. – Możesz jeszcze dzisiaj wrócić do Wyomingu. – Zrobię, co zechcę. – Jeśli próbujesz mnie przestraszyć, to sobie daruj. Mieszkam tu z dziećmi od trzech lat i nie jestem taka strachliwa. – A co z tą kulą, która przebiła okno w twojej jadalni? – To już przeszłość. Drobiazg. Przesadziłam. – Może tak, może nie. – Wzruszył ramionami. – Nic się nie zdarzyło, odkąd wróciłaś z Wyomingu? – Nie. Kiedy przyjechałeś? – Dwa dni temu. Powstrzymała złość. – Gdzie się zatrzymałeś? – W motelu. – Więc szpiegujesz mnie już od dwóch dni. http://www.dobra-protetyka.com.pl jej z tym. To podnosi jej samoocenę. – Naprawdę myślisz, że ona jest w zmowie z Mowerym? – To bardzo prawdopodobne. – Czyli że to, czym Mowery szantażuje Jacka, może mieć coś wspólnego ze mną. Sebastian przyjrzał się jej spokojnie. – Czy Jack zdecydowałby się narazić swoją reputację i konto w banku, żeby chronić ciebie? – Tak, myślę, że tak. – Ze względu na Madison i J.T.? – Nie tylko, choć oni są dla niego najważniejsi. Oprócz nas nie ma żadnej innej rodziny. Po śmierci Colina... – Urwała i

kurczowo kierownicę. Lucy uświadomiła sobie, że przestraszyła córkę. – Madison, to ty prowadzisz. Nie możesz sobie pozwolić na to, żeby się rozpraszać. – Wiem. To przez ciebie. Lucy wstrzymała oddech. Przez cienki materiał szortów na Sprawdź razem z patchworkami Daisy. Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby mogła mi pani coś o nich opowiedzieć. – Z wielką przyjemnością. Kiedyś na pewno skorzystam z usług pani biura i wybiorę się na jakąś wycieczkę. Lucy pojechała prosto do domu. Skręciła w drogę dojazdową i zatrzymała samochód przy skrzynce pocztowej, skąd widać było Strumień Joshui, w tym miejscu szeroko rozlany i leniwie toczący swe wody. Lucy lubiła siadywać w letnie dni na przybrzeżnym kamieniu, zanurzając stopy w chłodnej strudze, bo woda zawsze była zimna, nawet w największy upał. A jednak nieco dalej znajdowało się miejsce, gdzie ta spokojna rzeczka zabrała życie Joshui Wheatona i uczyniła wdowę z jego żony. Wdowa Daisy.