w jak trudnej jest sytuacji.

nowoczesnej budki telefonicznej. Trzy szyby z pleksiglasu, brudne, zabazgrane, słup i telefon. Naprzeciwko wieżowiec, na parterze – koreański sklepik. Na ulicy było prawie pusto, ale zaparkował i podszedł do budki w chwili, gdy autobus zatrzymał się przy przystanku. Kim jest? Dlaczego do niego dzwoniła? Po co? Chciała, żeby ją tu odnalazł? Z powątpiewaniem rozglądał się po okolicy. Niby dlaczego miałaby go wabić tutaj, między wieżowce, które jak senne olbrzymy przycupnęły w nocnym świetle? Ulicą przemykały nieliczne samochody. Skrzyżowania błyskały zielenią i czerwienią, wysokie latarnie spowijały wszystko fluorescencyjnym światłem samotności. Nie dostrzegał niczego wyjątkowego. Wiedział tylko, że ktoś igra sobie z nim coraz śmielej. Kto mu to robi? I, co ważniejsze, dlaczego? Rozdział 8 Nie pojmuję, dlaczego mi nie powiedziałeś. – Kristi ziała złością na drugim końcu bezprzewodowego połączenia. – Masz pojecie, która jest godzina? – Owszem. Ósma rano. – No właśnie. Tutaj dopiero szósta – burknął Bentz. Zerknął na elektroniczny zegarek i przewrócił się na bok na nierównym materacu. Dopiero co zasnął po nocnej wyprawie na http://www.dobra-medycyna.org.pl sprawiała, że morze zlewało się z niebem. Spacerowicze na molo i plaży przyspieszali kroku. Byli tu kilka razy z Jennifer, raz nawet świętowali tu jej urodziny, ale wspomnienie było blade i nie starał się go ożywić. Zastanawiał się, czy przychodziła tu z Jamesem, chociaż to nieważne. Już nie. Przed laty bardzo go zranili tym romansem. Za drugim razem bolało już mniej. Podświadomie się tego spodziewał i ukrył się w emocjonalnym pancerzu czy jak to tam nazywają. Więc co z kobietą w srebrnym chevrolecie? Jakim cudem go odnalazła? A może nie? Może to on widzi więcej, niż dzieje się w rzeczywistości? Może to tylko figle jego wyobraźni, efekt obecnego stresu. Może kobieta była do niej tylko podobna, a on dośpiewał sobie resztę. Odwala ci, szeptał zdrowy rozsądek, co denerwowało go jeszcze bardziej, bo dałby sobie rękę uciąć, że właśnie o to chodziło autorowi całej tej wymyślnej intrygi. Zamówił zupę z czarnej fasoli i wieprzowinę z rusztu. I jedno, i drugie było równie dobre

Wspaniale! Mruczę pod nosem, dodaję odrobinę wermutu, dosłownie kilka kropli, i nalewam sobie drinka. Bentzowi robi się gorąco, wiem to. Zastanawia się, czy nie wpadł w pułapkę, szuka drogi ucieczki. To żart. Najpierw jego wybryk na molo, a potem śmierć Shany. Jakże mi przykro. – Buuuu – szepczę. Sprawdź mówiąc, wcale się im nie dziwię. Nie możesz przeszkadzać w dochodzeniu, sam wiesz. A policjant nigdy nie prowadzi własnej sprawy. Bledsoe i bez tego jest na ciebie cięty. – Zawsze był. Dam sobie radę – mruknął Rick filozoficznie, choć w jego głosie pojawiła się nuta gniewu. – Nieważne. W departamencie mówi się, że twój powrót spowodował te morderstwa. Musimy się wszystkim zająć. – Najwyższy czas – stwierdził Bentz. Nareszcie przy wsparciu wydziału uzyska odpowiedzi. Przy odrobinie szczęścia, zanim zginie następna osoba. – No dobra, od przyjazdu do Los Angeles rozmawiałeś z Shaną Mdntyre i Lorraine Newell. Z kim jeszcze? Bentz skinął głową. Już o tym pomyślał. – Z Tally White, starą przyjaciółką Jennifer. To nauczycielka. Poznały się poprzez dzieci.