- Musimy porozmawiać o twoich rodzicach, Glorio. W odpowiedzi położyła mu palec na ustach.

poddawała się jednak, walczyła z olbrzymią determinacją, niezwykle zaciekle. Roboty, pełne gniewu, bezgłośnie realizowały swoje fundamentalne zadanie, do którego każdy z nich został po- wołany już w fazie projektu. — Trudno to sobie wyobrazić — odezwała się szeptem Mary Fields, kręcąc głową. — Zupełnie nie rozumiem, jak do tego doszło. — Jak sądzisz, czy to mogło zrobić jakieś zwierzę? — snuł domysły Tom. — Gzy w naszym sąsiedztwie ktoś trzyma duże psy? — Raczej nie. Był jeden rudy seter irlandzki, ale ci lu- dzie wyprowadzili się gdzieś na wieś. Pies należał do pana Petty'ego. Mary i Tom przyglądali się zakłopotani i zaniepokoje- ni. Niania leżała spokojnie przy drzwiach łazienki, pilnu- jąc, aby Bobby umył zęby. Zielony kadłub cały był po- wgniatany. Oko zostało zmiażdżone, szkło rozbite i potłuczone. Jednego z ramion nie dawało się już wciąg- nąć przez małe drzwiczki do środka, zwisało żałośnie z bo- http://www.divercity.pl - Prawda. Węszysz wokoło, licząc na swój kawałek tortu. Świetnie, Wasza Wysokość, oszczędzę ci czasu: nic nie dostaniesz, bo nic nie zostało. Z bolesnym wyciem rzuciła się na niego tak niespodziewanie, że potknął się i zachwiał. Ona tymczasem kopała go i drapała, waliła łokciami, tłukła pięścią. - Nieprawda! Kochałam ją! Ale ty tego nie widzisz, bo zaślepia cię gniew, myślisz tylko o sobie! - Trafiła go pięścią w brodę. - Ciebie też kochałam, ty skurwysynu! Klnąc, złapał ją wreszcie za ręce. - Nie... nigdy nikogo nie kochałaś. - Kochałam! Ciebie kochałam! I przez to także cierpię! - Szarpnęła się tak gwałtownie, że obydwoje stracili równowagę. Spleceni, zawadzili o brzeg kanapy i runęli z impetem na podłogę. Santos w jednej chwili przekręcił się, docisnął ją do ziemi i chwycił za włosy. - Przyznaj się, że nigdy mnie nie kochałaś. Byłem łatwy, co? Miła zabawka dla bogatej, zblazowanej panienki. Potrafiłaś pięknie mówić, to wszystko. - A czego się spodziewałeś? - krzyknęła. Mocnym szarpnięciem uwolniła nogę i kopnęła go prosto w krocze. Puścił ją, jęcząc z bólu, lecz kiedy usiłowała wstać, ponownie przygniótł ją do ziemi. - Spodziewałem się, że mi zaufasz - wydyszał. - Że będziesz po mojej stronie. Przestała się szamotać, zaczęła płakać. - Miałam szesnaście lat. Straciłam ojca. Straciłam wszystko. Byłam samotna, zupełnie, zupełnie... sama. - Miałaś mnie. - Ściskał jej ręce mocniej, jakby chciał ją tym uściskiem ukarać. - Ale to ci nie wystarczało. Dla panienki, która miała wszystko, to za mało.

Bryce poczuł, jak ciepła brzoskwiniowa papka ląduje mu na twarzy i koszuli. - Widzę, że będziemy musieli popracować nad twoim zachowaniem przy stole - powiedział zmęczonym głosem, spoglądając na swoją jedenastomiesięczną córeczkę. Dziecko wykręciło główkę, broniąc się przed kolejną porcją jedzenia. Bryce z rezygnacją odłożył łyżeczkę. Karolina nadal bałaganiła na swoim wysokim krzesełku. Rozejrzał się, by ocenić rezultaty swoich wysiłków w dziedzinie karmienia małej i pomyślał, że jego zmarła żona, Diana, pewnie byłaby dziś usatysfakcjonowana. Powiedziałaby, że to zasłużona kara za to, że nie kochał jej tak, jak tego potrzebowała. Jeden Bóg wie, że próbował. Robił, co mógł, by uratować małżeństwo, którego wcale nie chciał. Diana kochała go, jednak pod koniec ich związku to uczucie zmieniło się w nienawiść. Bryce czuł się winny. Zostali z Dianą kochankami, gdy, pracując w tajnych służbach, przyjechał na krótko do rodzinnego domu. Karolina okazała się owocem dwóch wspólnie spędzonych nocy. Diana zmarła, gdy dziecko przyszło na świat. Sprawdź - Z policjantami, w hotelu. Kurczę, podobno zdrowo go wymaglowali. - Pojawił się już ktoś z prasy? Chłopak pokręcił głową. - Jeszcze nie. - To dobrze. Jeśli przyjadą, zawiadom mnie. Nawet jeśli będę bardzo zajęta. Nie chcę mieć ich w hotelu. Jasne? - Tak, psze pani. Natychmiast. Gloria uśmiechnęła się. - Jak dotąd dobrze się spisałeś, Jim. Moje uznanie. W hotelu, tak jak się spodziewała, panowało absolutne pandemonium. Zaraz po wejściu zorientowała się, że John i Pete nie są jedynymi, którzy byli przesłuchiwani. Policja rozmawiała też z recepcjonistką i bagażowym. Wyciągnięto nawet z łóżek dwójkę gości, którzy wrócili do hotelu na krótko przed znalezieniem ciała. Gloria kipiała. W chwilę po wejściu dopadł ją rozhisteryzowany menedżer. - Policja chce przepytać wszystkich gości! Upierają się przy swoim, a ja nie wiem, co mam robić! - Po moim trupie - mruknęła. - Nie martw się, Vincent, zajmę się... W drzwiach pojawił się parkingowy. - Pani St.Germaine, są tutaj! - wołał, machając ręką. Dała mu znać, że słyszy, i zwróciła się ponownie do menedżera: