– Danielu O’Grady – wyrecytowała, pomagając chłopcu się podnieść – jesteś

nie powiedziała. Jednokółka jechała już przez sosnowy lasek, pośród różnobarwnych, w najrozmaitszych stylach utrzymanych domków kliniki. Zza zakrętu ukazała się willa doktora; u jej podjazdu stała zaprzężona w czwórkę koni, nisko osadzona kareta – czarna, ze złotym krzyżem na drzwiczkach. – Czcigodny ojciec zawitał – zdziwił się Donat Sawwicz. – O co może chodzić? Zazwyczaj do siebie zaprasza, i to zawczasu. Widać stało się coś niezwykłego. Zaprowadzę panią do swoich prywatnych pokoi, powiem, żeby się panią zajęto, a sam, przepraszam pokornie, udam się do gabinetu, do władcy wyspy. Nie stało się jednak wedle zamiaru Korowina. Archimandryta zobaczył zapewne podjeżdżającą bryczkę przez okno i wyszedł przywitać się do przedpokoju. A właściwie nie wyszedł – wypadł: cały czarny, rozwścieczony, groźnie stukający kosturem. Na rozchełstaną osobę płci żeńskiej spojrzał mimochodem, skrzywił się z obrzydzeniem i odwrócił wzrok, jakby bał się zbezcześcić oczy widokiem takiej nieprzyzwoitości. Poznał szczodrą pątniczkę czy nie – nie wiadomo. Jeśli nawet poznał, to nic strasznego – uspokoiła samą siebie pani Lisicyna. Dojdzie do wniosku, że szurniętej paniusi znów się przyśnił krokodyl. – Witaj, ojcze. – Korowin skłonił głowę, patrząc na gniewnego przeora z wesołym zdziwieniem. – Czemu zawdzięczam nieoczekiwany zaszczyt? – Umowę pan łamie? – Witalis huknął swym berłem o podłogę. – A umowa, łaskawco, to więcej niż pieniądze! Co mi pan obiecał? Że ona do braci nie będzie się dobierać! I co? http://www.deskatarasowa.info.pl/media/ Luke nawet nie mrugnął okiem. – Dobrze. – Poproś Sandersa, żeby posłał dwóch funkcjonariuszy z policji stanowej do domu O’Gradych. Sandy i Becky muszą mieć pełną ochronę. Według wstępnych informacji Richard Mann – czy jak on się tam nazywa – zrobił to już trzykrotnie. Za każdym razem dochodziło do strzelaniny. I za każdym razem nie było świadków. Nie sądzę, żeby teraz chciał coś zmienić. Luke pobladł, ale kiwnął przytomnie głową. – Luke, masz kamizelkę? – Tak. – Załóż ją. I dopilnuj, żeby wszyscy zrobili to samo. – Myślisz, że ten sukinsyn nie wyjechał z miasta? – Wiem, że nie wyjechał. Jest gorszy niż dzika bestia. Ciągle musi podnosić poprzeczkę,

Wąsaty pasażer ani myślał odejść – przeciwnie, podszedł jeszcze bliżej do szyby i obrzucił zgrabną figurę damy uważnym spojrzeniem znawcy. W tym momencie mieszkanka kajuty odwróciła się wreszcie do okna, zauważyła podglądającego pana, jej brewki uniosły się, a wargi poruszyły – należy sądzić, że zawołała „ach!” lub coś innego w tym stylu. Przystojny mężczyzna wcale się nie zmieszał, tylko z galanterią podniósł czapkę i ukłonił Sprawdź dezabilu i nie dokończył. Najpierw zamrugał oczami, potem się nachmurzył. – Aha – powiedział surowo. – To aż tak. Tego należało się spodziewać. No, oczywiście, przecież Stawrogin to bardzo szybki jegomość. Dzień dobry, łaskawa pani. Obawiam się, że będę musiał pani coś niecoś objaśnić... Te słowa doktor wypowiadał, już wchodząc na ganek, ale znów nie dokończył, bo poznał swojego przedwczorajszego gościa. – Polina Andriejewna? Pani? – osłupiał. – Doprawdy nie... Boże, co z panią? Co on pani zrobił?! Przyjrzawszy się okaleczonej twarzy i żałosnemu strojowi damy, Korowin rzucił się do środka. Kosz i pled cisnął w kąt, chwycił Mikołaja Wsiewołodowicza za ramiona i tak nim potrząsnął, że tamtemu głowa się zakołysała. – A to, łaskawco, już nikczemność! Tak, szanowny panie! Przekroczył pan wszelkie granice! Rozerwana koszula – mogę zrozumieć. Uwodziciel, afrykańska namiętność, te