Fiona roześmiała się i pieszczotliwie uszczypnęła córkę w policzek.

Po pierwsze, Belton szybko by go tam odnalazł, przełożyliby piknik na inny dzień, Robert poprosiłby o rękę Rose tylko po to, żeby mu zrobić na złość, kuzynka wyszłaby za mąż i Alexandra zniknęłaby z jego życia. Po drugie, musiałby przeprosić Alexandrę za to, że znowu był niemiły, na co ona by się uparła, żeby wynagrodził Rose krzywdy. I wtedy on by jej uległ, bo piekielna guwernantka owinęła go sobie wokół palca. Odchrząknął. - Skoro mnie tak prosisz, kuzynko, chętnie pomogę. Ciotka Fiona wpadła w zachwyt, co go ogromnie zirytowało. Był jednak gotów znosić wszelkie męki, gdyż bogini usiadła obok niego na sofie i po raz pierwszy od trzech dni mógł spędzić ponad godzinę w jej towarzystwie. Z opóźnieniem dotarło do niego, że jeśli chce widywać ją częściej, musi jedynie więcej czasu przebywać z Rose i niestety z Fioną. Lecz już po półgodzinie zaczął marzyć o końcu świata. - Skreśl go z listy - polecił. - Ale lord Hannenfeld szuka żony od dwóch lat - zaprotestowała Alexandra. - Hannenfeld popierał rozmowy pokojowe z Bonapartem, więc nie chcę go widzieć w swoim domu! - Och, ten wstrętny Bonaparte! - wybuchnęła Fiona, biorąc następne ciastko z tacy. - Gdybyśmy zawarli z nim pokój, może kuzyn James nadal by żył. Lekka irytacja przerodziła się w gniew. http://www.deskatarasowa.biz.pl - Koń też piękny - zauważyła jedna z młodszych dziewcząt. - A kogo obchodzi koń? Alexandra powoli zbliżyła się do okna i... zaparło jej dech w piersiach. Pod bramą szkoły stał Lucien Balfour w ciemnoszarym stroju podróżnym. Akurat nadeszła dyrektorka i rozgoniła gapiące się na niego uczennice z innych klas. Hrabia uchylił kapelusza i przedstawił się, a Emma coś mu odpowiedziała. Lucien uścisnął jej dłoń. W liście wspominał, że pragnie osobiście poznać pannę Grenville. Widać nie była to tylko grzecznościowa formułka. Z tej odległości Alexandra nie słyszała, o czym rozmawiają, ale dziewczęta zapewniały jej własny, żywy komentarz. Zgodnie uznały, że to bogaty arystokrata, który przyjechał do Akademii Panny Grenville, żeby poszukać sobie żony. Alexandrze tak drżały ręce, że musiała chwycić się framugi. - Zna go pani, panno Gallant? - spytała któraś z uczennic. - Alison twierdzi, że to diuk.

Nie spuszczając z niej ciemnozielonych oczu, dyrektorka otworzyła górną szufladę biurka. - Może się zastanawiasz, dlaczego nie jestem zdziwiona twoim spóźnieniem. - Przesunęła po blacie kopertę w jej stronę. - Dostałam go przedwczoraj. Alexandra przeszła przez pokój i wzięła do ręki otwarty list. Od razu rozpoznała pieczęć. Sprawdź za sobą drzwi. Monmouth usiadł na sofie naprzeciwko Kilcairna. - Równie dobrze mogłem pozwolić mu zostać. Niczego pan ode mnie nie uzyska. - Owszem. - Jest pan bardzo pewny siebie, co? - Często. - Wyjął z kieszonki zegarek. Sprawdził godzinę. Wpół do czwartej. Wkrótce musi wracać, żeby się przekonać, jak poszła rozmowa między Alexandrą a Rose. - Co w takim razie zamierza pan ode mnie uzyskać? Lucien bez pośpiechu schował zegarek. - Od czasu niefortunnego incydentu z Welkinsem pańska siostrzenica jest trochę niepewna swojego miejsca w naszych sferach. - I powinna, latawica. Całe tygodnie zajęło mi wyciszenie sprawy. - Przypuszczałem, że nie pozostał pan całkiem obojętny na jej los. Choć, po prawdzie,