Wiedział, do kogo skierowała ostatnie słowa. Guwernantka, kochanka czy

- Jestem tylko pomocą domową. Powinniśmy przestrzegać wynikających z tego zasad. - Bzdury! - zawołał, lecz zaraz się pohamował. - Usiądź ze mną, bo nudno jest jeść samemu - powiedział spokojniej, wstał i wyjął z szafki drugi talerz. Klara nie zmieniła chłodnego wyrazu twarzy. - Nie - odparła. - Nie będziemy się targować w sprawie naszych stosunków. Jednak jej wzrok wędrował od Bryce'a do dziecka bawiącego się płatkami na swoim wysokim krzesełku. Przez moment się zdawało, że może się włączyć w ich domowe życie, ale to trwało sekundę. Szybko uprzytomniła sobie, iż musi wrócić do własnej pracy, a przede wszystkim spowodować aresztowanie zdrajcy. Odwróciła się i wyszła. Bryce popatrzył na córeczkę, która natychmiast głośno dała wyraz swojemu niezadowoleniu. - Co za kobieta - mruknął, biorąc do ręki widelec, by bez apetytu zjeść obiad. Wiedział już, że Klara, jeśli zechce, potrafi być lodowata. Po jedzeniu zmył naczynia i uprzątnął stół, podczas gdy Karolina nalegała, żeby zdjąć ją z krzesełka. W końcu wziął ją na ręce i zaczął spacerować dokoła domu, wmawiając sobie, że robi to bez celu. Potem wrócił do salonu i usiadł z córeczką na kanapie. Mała bawiła się guzikami jego koszuli, a on studiował jej rysy, zastanawiając się, do kogo będzie podobna, gdy dorośnie. Po chwili usłyszał odgłosy dobiegające z jednego z pokoi i domyślił się, że to Klara rozpakowuje swoje rzeczy. To mu poprawiło nastrój. Dziecko też rozejrzało się wkoło, wyraźnie na kogoś czekając. Oboje wpatrywali się w drzwi, lecz Klara nie przyszła. - Czas położyć spać Karolinę - zawołała ze swojego pokoju. - Czemu tego nie robisz? - Zaraz ją położę - odpowiedział. Bryce lubił ten wieczorny rytuał, lecz świadomość, że Klara nie pojawi się, by powiedzieć małej dobranoc, niemile go dotknęła. Widząc oczekiwanie w oczach córeczki, zaniepokoił się, czy nowa niania nie potraktuje jej tak jak jego. Klara nie przywykła do zmieniania pieluszek i sprzątania po dziecku. Teraz, siedząc w bujanym fotelu i obserwując Karolinę bawiącą się w trawie, odczuwała jednak nieznaną dotąd przyjemność. Słońce grzało, wietrzyk lekko chłodził powietrze, ona zaś nie musiała niczego się obawiać. Ten dom był bezpieczny, miał dobry system alarmowy. Wreszcie mogła się zrelaksować. - Nie bierz tego do buzi, kochanie - powiedziała, wyjmując trawę z rączki małej. Pomyślała, że Karolina bardzo przypomina ojca. Stosunki z dziewczynką ułożyły się jak najlepiej, z Bryce'em sprawa wyglądała inaczej. http://www.deskaelewacyjna.info.pl/media/ znajdzie się jakaś, która je spełni. - Więc może nie powinien się pan tak spieszyć ze skreśleniem panny Perkins - naciskała, nie zbita z tropu jego ostrzegawczym spojrzeniem. - A jeśli się okaże, że wszystkie młode damy mdleją na myśl o poślubieniu earla Kilcairn Abbey? - Ma pani rację - stwierdził, posyłając jej uśmiech, choć najchętniej by ją udusił. - Zaproszę pannę Perkins i jej rodziców na sobotnie wyścigi. Dam jej szansę pokazania się z lepszej strony, nie sądzi pani? - T - tak, milordzie. Czyżby panna Gallant pożałowała, że zaczęła tę rozmowę? Takie odniósł wrażenie. Ciotka Fiona, spiorunowana przez niego wzrokiem, odeszła kaczkowatym chodem do swoich głuchych przyjaciół. Guwernantka z dezaprobatą pokręciła głową i ruszyła za nią. Lucien się uśmiechnął. Dostanie nauczkę. W dużo lepszym humorze wrócił do obserwowania tańczących.

Podchwycił jej wzrok. - Wygodnie? - zapytał tak, żeby tylko ona usłyszała. - Oczywiście, milordzie - powiedziała i odwróciła się do Rose. Lucien zerknął na ciotkę. - Twoja córka wygląda znośnie - przyznał niechętnie. - Oczywiście. Połowa młodych mężczyzn z okolic Birling składała jej wizyty. Ale ja Sprawdź Klara musiała się ukryć i to w takim miejscu, o którym nawet CIA nie powinno wiedzieć. Świat jest wielki. Mogła pojechać dokądkolwiek. To małe miasteczko na południu Stanów wydawało się w sam raz. Przyjeżdżało tu sporo turystów i łatwo było wśród nich zniknąć. Być może schronienie wynalezione przez CIA na jakimś odludziu byłoby lepsze, lecz w tym celu należało skontaktować się z odpowiednimi osobami, a Klara nie ufała nikomu. Raz już zawierzyłam niewłaściwemu człowiekowi, pomyślała, spoglądając w tylne lusterko samochodu, by sprawdzić, czy nikt jej nie śledzi. Właśnie dlatego chciała zniknąć. O wszystkie kłopoty obwiniała samą siebie. Poza jedną wspaniałą miłosną nocą sprzed pięciu lat wszystkie inne przyniosły jej tylko problemy. Ostatnio była związana z kolegą z pracy, który zawodowo specjalizował się w kłamstwach i dostarczaniu fałszywych informacji, więc nic dziwnego, że i ją zawiódł. Kiedy przestała mu wierzyć? Może wówczas, gdy zaczął się spóźniać na spotkania i wydawał więcej pieniędzy, niż oficjalnie zarabiał. Najgorsze, że dwa lata wcześniej byli kochankami. Mimo że związek ów dawno się rozpadł, dawne uczucia mogły wpłynąć na. ocenę sytuacji i sprawić, iż Klara nie dostrzegła, co naprawdę się działo. Upokarzała ją świadomość, iż dała się tak wykorzystać. Nigdy więcej nie powtórzy tego błędu. Nie zaufa żadnemu mężczyźnie. Zdjęła rękę z kierownicy i dotknęła kasety wideo z filmem, na który nagrała sceny świadczące o tym, iż jej kochanek zdradzał swój kraj. Jej partner, Mark Faraday, przekazywał cenne dokumenty w niepowołane ręce. Ta wiedza sprawiała, że groziło jej teraz niebezpieczeństwo. Klara po raz kolejny wyrzucała sobie głupotę. Zdecydowała się zadzwonić do przyjaciółki ze studenckich czasów, Katherine Davenport, by poprosić o pomoc w znalezieniu pracy na czas, w którym przyjdzie się jej ukrywać. Nie mogła siedzieć bezczynnie i czekać aż odpowiednie władze zajmą się Markiem i osadzą go w więzieniu. Musiała coś robić, by nie myśleć o własnych kłopotach. Katherine załatwiła jej zajęcie opiekunki rocznej dziewczynki, co nie powinno sprawiać problemów. W końcu Klara razem ze starszymi braćmi wychowała własną młodszą siostrę, gdy rodzice zginęli w katastrofie lotniczej nad Szkocją. Już jako studentka college'u dorabiała sobie opieką nad dziećmi, więc nie musiała długo przekonywać przyjaciółki, że ma odpowiednie kwalifikacje. Zapewniła ją, że podejmując tę pracę, nikogo nie narazi na niebezpieczeństwo. Przy pierwszej okazji miała zamiar wysłać kasetę z materiałami obciążającymi Marka do któregoś z niezaangażowanych politycznie senatorów, a także sporządzić odpowiednią notatkę służbową, która ją samą oczyściłaby ze wszystkich podejrzeń i zapewniła bezpieczeństwo.