Niewiele brakowało, a wybuchnęłaby histerycznym śmiechem. Jakże zmyliła ją uprzejmość, nawet serdeczność, którą jej okazywał. A przecież to nie o nią chodziło. Wszystko robił dla Lily.

Podał rękę Kilcairnowi, ale spojrzeniem biegał od Alexandry do Rose, jakby nie mógł się zdecydować, na kim skupić uwagę. - Robercie, widzę, że wyrwałeś się spod matczynych skrzydeł - powiedział hrabia. - Zabrałem ją ze sobą, bo uważa, że życie tutaj jest dużo bardziej ekscytujące niż w Lincolnshire. Lucien zmrużył oczy. - Robercie, to moja ciotka Fiona Delacroix, jej córka Rose i ich dama do towarzystwa, panna Gallant. Drogie panie, oto Robert, lord Belton. Wicehrabia wyglądał na dwadzieścia parę lat, był odrobinę niższy od Balfoura i niemal równie przystojny, jak on. Sądząc po spojrzeniach innych dam, nie tylko ona tak uważała. Ciekawe, ile z nich odrzuciłoby propozycję lorda Kilcairna. Potem zaczęła się zastanawiać, ile już ją przyjęło, a następnie zostało porzuconych. - Panie, nie mogłem się doczekać, żeby was poznać - powiedział lord Belton. - Lucien często opowiadał mi o swojej uroczej kuzynce i cioci. - Lord Kilcairn nie należy do osób ukrywających prawdziwe uczucia - stwierdziła Alexandra. Chyba doszukała się jego jedynej zalety. Hrabia rzeczywiście nigdy nie kłamał. Teraz wpił w nią oczy, ale udała, że nic nie zauważa. - Bardzo mi milo - zaszczebiotała Rose, rumieniąc się uroczo. - Tyle tu ważnych http://www.deska-elewacyjna.net.pl/media/ - Dałabym ci wszystko. Wszystko! - Nie. - Santos pokręcił głową. - Tak nie można. - Dlaczego nie? - Bo musimy się ukrywać. To tak jakbyśmy wszystkich okłamywali. - Nieprawda. - Ścisnęła mocno jego dłoń. - Kocham cię. Co w tym złego? To ma być kłamstwo? Kocham cię jak nikogo innego na świecie. Santos, powiedz, że mi wierzysz. Że wierzysz w moją miłość. - Wybacz... nie mogę. Odsunęła się. Chyba się przesłyszała, nie mógł tego powiedzieć. A jednak powiedział. Głośno i wyraźnie. Nie wierzy, że go kocha. Nie potrafi jej uwierzyć. Obciągnęła spódnicę. Jeszcze przed chwilą było tak wspaniale, teraz wszystko się zmieniło. Łzy napłynęły jej do oczu, po omacku zaczęła szukać stanika. - Nie chciałem cię zranić - powiedział cicho, podając jej bluzkę. Wyrwała mu ją z ręki. Dłonie drżały jej tak bardzo, że dopiero po kilku próbach zdołała zapiąć guziki. - Nie, nie chciałeś. Po prostu jesteś szczery, tak? Po tym wszystkim uważasz, że... - nie miała ochoty mówić dalej. - Zresztą, zapomnij o wszystkim.

ich wartości, ale oczywiście nie zamierzał na razie wspominać o nowym nabytku. Z pewnością oskarżyłaby go o próbę przekupstwa. Nie, ukryje obrazy w Kilcairn Abbey do czasu, gdy przybędzie tam jako jego żona i zobaczy je w wielkiej sali obok innych cennych dzieł sztuki. - Lucienie, jeśli się rozmyśliłeś co do balu, proszę, poinformuj mnie już teraz, żebym mógł uciec do Chin - powiedział lord Belton. Sprawdź - Dałabym ci wszystko. Wszystko! - Nie. - Santos pokręcił głową. - Tak nie można. - Dlaczego nie? - Bo musimy się ukrywać. To tak jakbyśmy wszystkich okłamywali. - Nieprawda. - Ścisnęła mocno jego dłoń. - Kocham cię. Co w tym złego? To ma być kłamstwo? Kocham cię jak nikogo innego na świecie. Santos, powiedz, że mi wierzysz. Że wierzysz w moją miłość. - Wybacz... nie mogę. Odsunęła się. Chyba się przesłyszała, nie mógł tego powiedzieć. A jednak powiedział. Głośno i wyraźnie. Nie wierzy, że go kocha. Nie potrafi jej uwierzyć. Obciągnęła spódnicę. Jeszcze przed chwilą było tak wspaniale, teraz wszystko się zmieniło. Łzy napłynęły jej do oczu, po omacku zaczęła szukać stanika. - Nie chciałem cię zranić - powiedział cicho, podając jej bluzkę. Wyrwała mu ją z ręki. Dłonie drżały jej tak bardzo, że dopiero po kilku próbach zdołała zapiąć guziki. - Nie, nie chciałeś. Po prostu jesteś szczery, tak? Po tym wszystkim uważasz, że... - nie miała ochoty mówić dalej. - Zresztą, zapomnij o wszystkim.