- Kat? - spytał sennie.

Przecież mogła się szarpnąć. Czuła, że gdzieś wchodzą. - Teraz już mogę? Tanner odsłonił jej oczy. - Pomyślałem sobie, że urządzimy sobie piknik Shey rozejrzała się wokół. Ogromny, wyłożony lustrami hol, w oddali imponujące, zakręcone schody. Od razu zorientowała się, gdzie się znajdują. - Piknik w takim miejscu? Przecież jesteśmy w operze. Wiekowy budynek teatru niedawno przeszedł generalny remont. Shey miała wykupiony karnet i regularnie przychodziła na koncerty symfoniczne, więc mimowolnie kibicowała wszystkim pracom modernizacyjnym. - Wiesz, pierwszy raz byłam tutaj z wycieczką szkolną - zamyśliła się. - Oglądaliśmy wtedy „Giselle". Do dziś pamiętam, jakie wrażenie wywarł na mnie tamten spektakl. To było niesamowite przeżycie. Nie mogłam oddychać. Tamtego dnia zakochałam się w balecie i w muzyce klasycznej. - Wiem, jak to jest, gdy człowiek nagle się zakochuje - rzekł Tanner , a jego głos zabrzmiał dziwnie miękko, niemal pieszczotliwie. http://www.corforte.com.pl/media/ jak niewiele posiadają. Tymczasem lady Rothley wciąż żyła w świecie fantazji, w którym coś tak przyziemnego jak pieniądze nie liczyło się. Jej mąż, ojciec Tempery, sir Francis Rothley przebywał zawsze w towarzystwie największych osobistości i chętnie przyjmowano go w najlepszych domach, zapełnionych słynnymi na cały świat skarbami sztuki. Fakt, że ani on, ani jego rodzina nie posiadają własnych pieniędzy, wydawał się bez znaczenia. Tak było do chwili, kiedy sir Rothley zmarł, a wraz z nim zniknęły i jego niewielkie dochody opiekuna zbiorów różnych galerii sztuki. Na Temperę spadł wtedy obowiązek sporządzenia listy skromnego dobytku, który pozostał jej i macosze. Lady

zaczyna rozumieć jego racje, jednak ten jej zadowolony uśmieszek mówił sam za siebie. Siedzieli naprzeciw siebie w niewielkiej łódce. Shey pomachała do niego. Całkiem dobrze się bawiła. Jego kosztem. Ledwie wstali, zaproponowała, by wypłynąć na zatokę i zjeść śniadanie na łódce Cary. Cara już wcześniej dała Sprawdź że lady Rothley z pasierbicą oszukały swego gospodarza i że lady Rothley z biedy nie było stać na pokojówkę z prawdziwego zdarzenia. Na pewno zakłócono by nawet spokój duszy jej ojca, zarzucając mu, że nie był w stanie odpowiednio zabezpieczyć finansowo żony i córki. Wszystko to przypominałoby lawinę. Jeden mały kamyk porusza następny, potem jeszcze jeden, aż w końcu pół górskiego zbocza stacza się, niszcząc wszystko po drodze. Raz uruchomiona, lawina ta na zawsze zrujnowałaby pozycję jej macochy w świecie towarzyskim, w którym zawsze gorąco pragnęła żyć. Czekałaby ją izolacja od otoczenia, a to oznaczało dla niej śmierć za życia. Muszę ją ratować, myślała gorączkowo Tempera, ale nie