Nie potrafił się jednak do tego zmusić.

Przynajmniej mogłaby w spokoju opracować kolejny raport. - I tak musiałem tu przyjechać. - Wzruszył ramionami. Zirytowało go, że cofnęła rękę. - Jeśli pani chce, chętnie pokażę pani całe Centrum Sztuki. W mgnieniu oka rozważyła wszystkie za i przeciw. Uznała, że kolejna wycieczka, tym razem w towarzystwie księcia, nie wniesie niczego nowego i w żaden sposób nie poszerzy jej wiedzy. Dlatego podziękowała mu i stwierdziła, że na dziś wystarczy jej wrażeń. - Nigdy dotąd nie byłam za kulisami - wyznała. - To królestwo Alice. Co do mnie, zdecydowanie wolę dobre miejsce w pierwszym rzędzie. - Swobodnie wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę holu. - Jestem pewien, że Alice zaraz znajdzie dla pani jakieś zajęcie. Mnie zawsze zatrudnia do noszenia ciężkich skrzyń. - Właśnie do tego kobietom są potrzebni mężczyźni. - Zaśmiała się, zerkając na niego ukradkiem. - No tak, coraz lepiej rozumiem, dlaczego Alice odkryła w pani bratnią duszę. On też jej się przyglądał. Jadąc tu, chciał tylko wyświadczyć bratowej przysługę, teraz zaś cieszył się, że przyjechał do Centrum. Pomimo mało pociągającej powierzchowności lady Isabella wcale nie była nudna. Być może po raz pierwszy w życiu Bennett zwrócił uwagę na coś więcej niż tylko urodę. - Widziałaś już Cordinę, Isabello? Zwrócił się do niej po imieniu, co natychmiast zauważyła, ale postanowiła zignorować. - Jak dotąd, bardzo niewiele, Wasza Wysokość. Ale mam zamiar wszystko dokładnie obejrzeć. Słyszałam, że tutejsze muzea mają niezwykle bogate zbiory. Interesowała go ona, a nie muzealne skarby. - Lubisz wodę? - O, tak! Morskie powietrze jest takie zdrowe! Rozbawiony zatrzymał się na szczycie schodów. - Ale ja pytam, czy lubisz wodę? Miał rzadki talent patrzenia na kobietę w taki sposób, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. I jakby był pod jej wrażeniem. W zetknięciu z takim spojrzeniem wiedza zdobyta na szkoleniach okazała się całkiem bezużyteczna. Czy Bella tego chciała, czy nie, jej serce zaczęło szybciej bić. - Lubię wodę. Jako dziecko spędzałam wakacje u babci w Kornwalii. Pomyślał, że chciałby ją zobaczyć z rozpuszczonymi włosami, którymi bawi się morski wiatr. Czy śmiałaby się jak wtedy w ogrodzie? Czy dostrzegłby w jej oczach tamten niezwykły blask? Pojął wtedy, że jej wygląd nie ma najmniejszego znaczenia. Posłuszny wewnętrznemu impulsowi, powiedział: - Za kilka dni jadę do Hawru. Pojedź ze mną. Gdyby zaproponował, by zakradli się do magazynu i zaczęli kochać, nie byłaby bardziej zaskoczona. Jednak zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca ostrożności, po niej zaś przyszła kolej na chłodną kalkulację. Nie mogła udawać, że nie zrobiło jej się przyjemnie. Cieszyło ją, że miał ochotę na jej towarzystwo. Zaniepokoiła się tym odkryciem. http://www.ciosmy.pl trepków. Otarła pot z czoła i wsadziła ostrożnie do dzbanka z wodą płótno służące do gotowania puddingu, manewrując łyżką w ten sposób, by tkanina pływała po wierzchu. Następnie zgromadziła na masywnym bukowym stole pośrodku kuchni wszystkie niezbędne składniki: mąkę, cukier, masło, trzy jajka, kwaterkę mleka, przyprawy, brzoskwinie i migdały, a także cukier i białe wino hiszpańskie do słodkiego sosu. Właśnie zmieszała mąkę oraz szczyptę soli z czterema łyżkami cukru, gdy usłyszała: - No, no, jak tu po gospodarsku! Podniosła wzrok, zaskoczona. W drzwiach stał rozbawiony Alec. Miał na sobie wytworny strój, bo po południu szedł na spotkanie z przyszłym królem Anglii. Becky poczuła lekką zazdrość na wieść, że wraz z przyjaciółmi został zaproszony do Pawilonu Brightońskiego, żeby złożyć wyrazy uszanowania regentowi. Alec włożył z tej okazji ciemnozielony frak i piaskowej barwy pantalony, które podkreślały jego świetną budowę, a także wypucowane do połysku długie niemieckie buty. Czarny fontaź

- Brać go! - rozkazał Kozakom Michaił, kwitując odwagę Ale - ca lekceważącym gestem. - Najpierw przesłucham naszego szczęśliwego gracza. A potem może zdechnąć. - Nie miał z tym nic wspólnego! - krzyknęła. - O niczym nie wiedział! - Reszta słów ugrzęzła jej w gardle, gdy usłyszała odgłosy walki, toczonej w przyległym pomieszczeniu. Po chwili Kozacy ukazali się w drzwiach, rzucając Aleca na ziemię. Kilku z nich nie oparło się chęci kopnięcia leżącego. Alec zwinął się z bólu, osłaniając brzuch. Niedbały ubiór Sprawdź chyba że życie ci zbrzydło. Twarz Evy pod warstwą ryżowego pudru posiniała. Wpiła mu się w nadgarstek paznokciami. Alec ścisnął jej szyję nieco mocniej. - Najwyraźniej nie słuchasz, co do ciebie mówię. Czy mam cię zadusić i wrzucić twojego trupa do morza? - Nie! Nie! - wychrypiała w końcu. - Nie... powiem... nikomu! - W porządku. - Puścił ją. Eva osunęła się po ścianie na ziemię, osłaniając zsiniałą szyję rękami. Spojrzała na niego z autentycznym strachem. - A teraz się wynoś! Uciekła bez słowa. Alec roztarł palce. Czuł się fatalnie, lecz uznał, że osiągnął cel. Powiódł dłonią po włosach, zaskoczony własnym postępkiem. Mimo to nie zastanawiał się, czy grożenie kobiecie śmiercią można pogodzić z rycerskością. Gotów był zmierzyć się nawet z diabłem, byle tylko zapewnić Becky spokój. Westchnął ciężko. Z trudem zdołał okiełznać gniew i wyjść z pokoju, w którym wciąż