buduje, okaże się w sumie zachwycające, czy też monstrualne.

Jeżeli mnie nie posłuchasz, bez wahania poderżnę ci gardło. Eva miotała się, próbując go kopnąć. - Blefujesz! A twój honor? - Ona znaczy dla mnie więcej. - Powieszą cię! - Gdyby coś się jej stało, chętnie pójdę na szubienicę. Nie próbuj mnie oszukiwać, chyba że życie ci zbrzydło. Twarz Evy pod warstwą ryżowego pudru posiniała. Wpiła mu się w nadgarstek paznokciami. Alec ścisnął jej szyję nieco mocniej. - Najwyraźniej nie słuchasz, co do ciebie mówię. Czy mam cię zadusić i wrzucić twojego trupa do morza? - Nie! Nie! - wychrypiała w końcu. - Nie... powiem... nikomu! - W porządku. - Puścił ją. Eva osunęła się po ścianie na ziemię, osłaniając zsiniałą szyję rękami. Spojrzała na niego z autentycznym strachem. - A teraz się wynoś! Uciekła bez słowa. Alec roztarł palce. Czuł się fatalnie, lecz uznał, że osiągnął cel. Powiódł dłonią po włosach, zaskoczony własnym postępkiem. Mimo to nie zastanawiał się, czy grożenie kobiecie śmiercią można pogodzić z rycerskością. Gotów był zmierzyć się nawet z diabłem, byle tylko zapewnić Becky spokój. Westchnął ciężko. Z trudem zdołał okiełznać gniew i wyjść z pokoju, w którym wciąż jeszcze unosił się zapach francuskich perfum Evy. http://www.bytoviahpu.pl/media/ - Idź już – warknął. Blondyn spojrzał na niego rozczarowanym, smutnym wzrokiem, ale w końcu odwrócił się i wyszedł, a Adam od razu zamknął za nim drzwi, po czym się o nie oparł. Odetchnął ciężko. Miał nadzieję, że blondyn sobie odpuści i znajdzie inny obiekt westchnień. Krystian, gdy tylko wszedł do swojego pokoju, od razu rzucił się na łóżko. Czuł się taki… niechciany! Książę go odrzucił, wygonił z mieszkania i nawet nic nie odpowiedział na wyznanie, które tak wiele go kosztowało! Wtulił twarz w poduszkę, mając ochotę się rozryczeć. I tak też zrobił. Objął poduchę ramionami, rycząc jak małe dziecko. Już go nawet makijaż nie obchodził, najwyżej będzie mieć brudną pościel. Po kilku minutach słabości, podniósł się do siadu, ocierając nadgarstkiem czarne od kredki łzy. To wszystko przez tego blondyna!

Bella od razu rozpoznała mężczyznę, który pierwszy raz zabrał ją do Blaque'a. - Witam pana, monsieur. Wywiązałam się ze swojej części umowy. Czy ma pan dla mnie gratyfikację? - Taka piękna noc. Wprost wymarzona na krótki rejs. A więc jacht. Poczuła silny dreszcz niepokoju i podniecenia. - Rozumiem, że nie wracam już do Cordiny? - Nie ma takiej potrzeby. Zapraszam. - Wskazał motorówkę. Sprawdź Rzeczywiście ono było głównym bohaterem pejzażu, jednak prababka Edwarda musiała ustawić sztalugi w miejscu, którego Bella jeszcze nie znała. Na pierwszym planie widać było poszarpane skały stopniowo przechodzące w łagodniejsze zbocze. Dopiero za rumowiskiem kamieni bielała wąska nitka plaży, odcinająca się ostro od szafirowej wody. Niebo było pogodne, ale na horyzoncie zaczynały zbierać się ciężkie chmury. W powietrzu, zamglonym wodną parą z rozbijających się fal, czuć było wzbierający niepokój. Bella musiała przyznać, że malarce udało się oddać potęgę i grozę żywiołu. I pomyśleć, że takie dobre płótno przeleżało całe wieki w zapomnianym kufrze, aż Edward je znalazł. Ledwie powstrzymała się, by nie dotknąć złoconej ramy, której dotykały jego dłonie. Kto wie, pomyślała, czy Bennett nie odnalazł w tej scenie części samego siebie? - Interesujące ujęcie tematu, prawda? Mężczyzna, który stanął za nią, mówił po francusku z lekkim akcentem. Kontakt został nawiązany. - Tak. Malarka pokazała wielki talent. Mówiąc to, Bella upuściła muzealną broszurę. Gdy się po nią schylała, uważnie rozejrzała się wokół. Obok nich nie było nikogo, mogła więc mówić swobodnie. - Mam informacje. - Proszę mi je przekazać. Odwróciła się do niego z takim uśmiechem, jakby rozmawiali na temat obrazu. Mężczyzna był śniady, niezbyt wysoki, nie miał żadnych blizn. Wyglądał na pięćdziesiąt lat, ale Bella wiedziała, że mógł być dużo młodszy. W tym fachu ludzie starzeją się wyjątkowo szybko. - Charakter moich informacji wymaga, żebym przekazała je bezpośrednio człowiekowi, który mi płaci. - To wbrew zasadom organizacji. - Wiem. Przypominam jednak o tym, co mogło się stać pół roku temu. Wtedy wszyscy działali zgodnie z regułami. Ja je złamałam i dzięki temu zaoszczędziłam organizacji, nazwijmy to, wstydu. Nie przypominam sobie, żeby ktoś miał potem do mnie pretensje.