spóźnienie.

płócienny, ozdobiony frędzlami baldachim, chroniący przed zbyt silnym słońcem. Zadbano też o pojazdy do przewiezienia stosów bagażu gości, lecz zanim służący zdołali rozpoznać i załadować wszystkie kufry, damy i panowie już odjechali powozami. Wśród nich i lady Rothley, osłaniająca piękną twarz błękitną parasolką dobraną kolorem do sukni. Kiedy Tempera upewniła się, że wszystkie skórzane kufry i okrągłe pudła na kapelusze bezpiecznie spoczęły w wozie bagażowym i lando w końcu ruszyło, mogła swobodnie rozejrzeć się wokół. Spojrzała na port Villefranche, w którym tłoczyły się statki handlowe o wysokich masztach i połyskujące białe jachty. Wyobraziła sobie, że jeden z nich należy do księcia. Nie chciała jednak nikogo o nic pytać, by nie wydać się wścibską. Rozkoszowała się widokiem półtropikalnej roślinności na wzgórzu, po którym właśnie zaczęło wspinać się lando. Wokół rosły palmy i gaje oliwne, a urocze dolinki po obu stronach drogi mieniły się kolorami dziko rosnących http://www.butychiruca.pl/media/ ROZDZIAŁ PIĄTY Kąpiel była gorąca, a ręczniki, które przyniosła jej Maria, cudownie miękkie i puchate. Podobnie jak sypialnię, również przylegającą do niej łazienkę urządzono nowocześnie i funkcjonalnie. Owinięta w jeden z ręczników, Jodie podreptała na bosaka do sypialni i otworzyła walizkę w poszukiwaniu koszuli nocnej. Obok koszuli leżała frywolna bielizna, zakupiona specjalnie na miesiąc miodowy. Skąd też te rzeczy wzięły się w jej walizce? Odpowiedź znalazła na karteczce, wciśniętej pod koszulę nocną. „Szkoda byłoby, gdybyś nie wzięła tych ślicznych rzeczy. Nigdy nie wiadomo, może spotkasz kogoś, kto doceni i je, i Ciebie. Andrea". Jodie omal nie parsknęła śmiechem, ale przypuszczała, że te szmatki raczej nie znajdą aprobaty u Lorenza. Włożyła koszulę nocną, zamknęła walizkę i postawiła ją na podłodze, potem wpełzła do ogromnego łoża i zgasiła światło. Powinna była przemyśleć swoją sytuację i znaleźć sposób wykaraskania się z niej, ale na to była stanowczo zbyt zmęczona. Lorenzo zamknął komputer i wstał od biurka. Wysłał e - maile do kilku osób; między innymi do prawnika, wyjaśniając mu swoje zamiary, do pewnego wysoko postawionego dyplomaty, który był mu winien przysługę, z prośbą o skrócenie normalnych procedur, tak aby mógł poślubić swoją brytyjską narzeczoną jak najszybciej, oraz do kardynała, który był jego dalekim kuzynem. Jodie zostawiła portfel z dokumentami na siedzeniu samochodu, więc mógł przefaksować jej dane do wszystkich trzech mężczyzn. Prawnikowi zlecił przygotowanie w największym pośpiechu umowy małżeńskiej, a jednocześnie aktu przeniesienia na niego własności Castillo, zgodnie z wolą jego zmarłej babki. Opuścił apartament, zszedł na dół i przemierzył labirynt nieużywanych pokojów ze staromodnym umeblowaniem i zatęchłym powietrzem, aż znalazł drzwi, których szukał. Przez chwilę oddawał się marzeniom. Poślubiłby tuzin bladych i chudych Angielek, żeby tylko móc zrealizować to, co już od bardzo dawna drążyło jego myśli. Nagły skurcz w chorej nodze wyrwał Jodie z głębokiego snu. Lorenzo usłyszał żałosną skargę, wychodząc z łazienki. Zmarszczył brwi, kiedy jęk się powtórzył. Owinął ręcznik wokół bioder i podążył do pokoju gościnnego. Pchnął drzwi i zapalił światło. Jodie leżała na środku wielkiego łoża i desperacko starała się rozmasować bolesne miejsce.

Wszystkie rysunki były sygnowane inicjałami RW. Złożyła je z powrotem, wzięła parę głębokich oddechów, zawiązała wstążeczkę. Kolejne dwie sekundy zabrało jej ostrożne dmuchanie na całość, żeby kurz bardziej równomiernie się rozłożył, potem zostało już tylko umieścić teczkę w schowku. Wtedy jej wzrok padł na plastikową torebkę. Sprawdź obecnych, jak tych z przeszłości. - To na nic - powiedziała głośno i nagle spojrzała na siebie okiem Matthew oraz, co znacznie ważniejsze, także okiem Sylwii: krytykująca wszystko, wścibska baba, która narzuca się całej rodzinie i na nic się nie przydaje. No cóż, z pewnością nie udało się jej z Imogen, a co za tym idzie, z jej siostrami. A przede wszystkim - i to najistotniejsze - miała rację czy nie, ale zawiodła Karo. - Na nic... - powtórzyła. 308 Już wcześniej, zanim ruszyła na poszukiwanie Johna Pascoe, zostawiając Chloe z Sylwią, Flic próbowała wykombinować, jak ma się zachować, kiedy przed nim stanie.