zbrodniarzy to czysty zbieg okoliczności? Może wypadek Mandy był zwyczajnym

wśród ogólnego bałaganu. Sprytne - pomyślała, bo już raz rozpracowała sama pewne dość obszerne miejsce zbrodni. Zanim wszystko zostanie 113 powiedziane i zrobione, tuziny ludzi będą przechodzić przez dom, szukać dowodów i przedstawiać wnioski każdy w swojej dziedzinie. Wiele tygodni potrwa rozgryzienie wszystkiego, a całe miesiące spisanie całości na papierze. Najlepiej prześledzić napad od samego początku, zamiast odgadywać źródła skażenia później, tak jak ona musiała to robić. Rainie poszła na palcach wzdłuż taśmy, weszła do holu, gdzie na czer¬ wonawobrązowym dywaniku były mokre plamy, a na ścianach znajdowały się liczne krwawe odciski dłoni. Biegły one na całej niewielkiej długości tego ciasnego pomieszczenia, zupełnie jak w krwawej wersji malowania gąbką. Jezu! - pomyślała znów Rainie. - Myślimy, że zrobił to już po jej śmierci - powiedziała Rodman. - On nie mógł zostawić tych odcisków. Są za małe. - To nie są jego odciski. - Quincy widział to wszystko? - spytała nagle Rainie. - Wiele razy. Na własną prośbę. Weszły do głównej sypialni. Rainie nie od razu spojrzała na łóżko. Stał tam ekspert medycyny sądowej i jego asystent. Nie chciała zobaczyć, co http://www.bt-foto.pl Mann uśmiechnął się chytrze. – Daj spokój, Rainie. Popełniono morderstwo... Co robią błyskotliwi policjanci? Biorą pod lupę miejscowych. I dlatego poprzednio miałem przewagę. Na pozór nic mnie nie łączyło z tym, co się stało, więc nikomu nie przyszło nawet do głowy, żeby się mną zainteresować. Ale to się zrobiło nudne. Tym razem postanowiłem wyjść na scenę... i całkiem nieźle wypadłem, powiem nieskromnie. Mogłem być przesłuchiwany, więc przywłaszczyłem sobie czyjąś tożsamość na wypadek, gdybyście zaczęli za bardzo węszyć. Jak się zabezpieczyć? Nic łatwiejszego. Stworzyłem tajemniczego faceta, żebyście mieli się za kim uganiać. Co za spryt i dowcip. Kiedyś będę musiał chyba napisać książkę. – Nie chcę rozwiewać twoich złudzeń, Richardzie, ale skoro jesteś taki genialny, jak myślisz, skąd wiem, że to ty strzelałeś? Danny mi powiedział. A tak przy okazji, zostawiłam już moim współpracownikom wiadomości o tobie. Przyznaj, że gra się skończyła. – Rainie skłamała, że powiadomiła o swoich odkryciach Sandersa i Luke’a, ale Mannowi było

do niej. Usiadła obok niego. Czuła delikatny zapach wody kolońskiej. Po rok wciąż nie znała jej nazwy i zastanawiała się, dlaczego nigdy go o to nie spytała. Jeszcze w czasach, kiedy się spotykali, wracała do domu, nad czując ten aromat. Kładła się spać z zapachem Quincy'ego. A kiedy budzi¬ ła się następnego ranka, jego zapach znikał i wtedy zawsze była rozczarowana. Sprawdź stanie psychicznym Avalon. Według współpracowników była miła, ale trzymała się na uboczu. Z rachunków telefonicznych nic nie wynika. Ani śladu potwierdzenia, że dzwoniła do Vander Zandena, więc albo kontaktowali się wyłącznie osobiście, albo za pośrednictwem komputera. A komputery są wyczyszczone. – Mamy więc całkiem prawdopodobny scenariusz – podsumowała Rainie. – Avalon chciała zerwać z Vander Zandenem, a on postanowił się zemścić i zaplanował jej morderstwo pod przykrywką szkolnej strzelaniny. Ale w tej sytuacji musiałby skłonić Danny’ego, żeby go krył, zatrzeć ślady we wszystkich komputerach w pracowni i wymknąć się z gabinetu, by popełnić morderstwo. – Zmarszczyła brwi. – Skomplikowane, choć nie niemożliwe. – Daj mu sześć punktów – powiedział Sanders. – Miał motyw i sposobność. Na nazwisko Vander Zandena zarejestrowano co prawda tylko strzelbę, dwudziestkę dwójkę, ale posiadanie lewej broni nie jest taką znowu rzadkością. Jeśli już facet obmyśla zawiłą zbrodnię, może równie dobrze kupić czarnorynkowy pistolet.