założyły firmę, Parker postanowiła jakoś upamiętnić

- Ale ten twój sos, to dopiero jest coś! Shey roześmiała się. - Majonez z musztardą. Nic takiego. Po kolei witała się z innymi, zwracając się do nich po imieniu, wypytując ich o różne rzeczy, zaśmiewając się z nimi. Tanner stał w uchylonych drzwiach. Już pierwszego dnia był pod wrażeniem, gdy Shey wyniosła potrzebującym jedzenie, które zostało z całego dnia. Jednak dzisiaj w kawiarni był wyjątkowy ruch. Nic nie zostało. Shey zrobiła kanapki specjalnie dla nich. Tanner czuł dziwne ciepło w środku. Shey. Jaka to nieprawdopodobna dziewczyna! W kieszeni cichutko zabrzęczała jego komórka. Cofnął się i zaczął ostrożnie zamykać drzwi, ale w tej samej chwili Shey odwróciła się. Zauważyła go. Ich oczy spotkały się. Przez moment patrzyli na siebie z poczuciem, że na całej ziemi są tylko oni dwoje. Znowu zadzwonił telefon. Shey spochmurniała, ale Tanner nie dał się zwieść. Była zła nie z powodu jego obecności, http://www.betondekoracyjny.net.pl/media/ pokojówka, którą wzgardził, będzie go kochać do końca swych dni. Tempera poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, lecz powstrzymała je siłą v.oii Odwróciła się od okna i wciąż trzymając obrazy w dłoniach, podeszła do drzwi, nasłuchując, czy z korytarza nie dobiegają jakieś odgłosy. Za drzwiami panowała absolutna cisza. Ukradkiem, w obawie, że mimo grubego dywanu deski podłogi mogą skrzypieć, przemknęła korytarzem i zeszła po schodach. W holu było dość ciemno, ponieważ ciężkie zasłony na wysokich oknach nie przepuszczały światła księżyca. W salonie zaś zasłony były z jedwabiu, więc srebrna poświata mogła swobodnie sączyć się przez ogromne okna

- No idź, koleś, idź - poganiał go taksiarz. Matthew obrócił się do niego i pochylił tak, żeby móc spojrzeć mu w twarz. - Właśnie zmarła mi żona. - Och... - stropił się taksiarz. - No dobra, nie musisz się pan śpieszyć. Sprawdź kolejny cios. Ten nie pozostał mu dłużny i walnął go w szczękę tak, że Mick aż się zatoczył. 233 - Przestańcie! - wrzasnęła Chloe. - Przestańcie obaj! - Mick, proszę cię, idź na górę. - Głos Izabeli był drżący, lecz dobitny. - Proszę! - Ty chyba masz źle w głowie, że nie wzywasz glin - stwierdził Mick, masując szczękę. - Na miłość boską - ryknął Matthew - co to ma znaczyć? Po co nam gliny? - Nie zostaniemy tu ani chwili dłużej - zapowiedział Mick Izabeli. - Świetny pomysł! - zgodził się Matthew. - Znakomity!