– Podobno Melissa Avalon też udostępniała pracownię w porze obiadowej.

ochrony. Ostatecznie żadna odległość nie stanowi o bezpieczeństwie człowieka. Skierował wzrok na Rainie, która pochylała się nad Andrewsem. - Nie żyje - powiedziała cicho. Kimberly mocniej ścisnęła ojca za ramiona. A potem zaczęła płakać. Quincy kołysał córkę i głaskał po zakrwawionych włosach. - Już po wszystkim - powiedział do Kimberly, do Rainie. - Gra skończona. Ktoś zapukał głośno do drzwi. - Ochrona hotelowa - warknął glos. I zaczęły się następstwa. Epilog Dzielnica Pearl, Portland Sześć tygodni później Rainie siedziała zgarbiona przy biurku w swoim mieszkaniu, próbując ogarnąć swój budżet, ale tak naprawdę wpatrując się w telefon. Cholernik się nie odzywał. Nie dzwonił od wielu dni. Zaczynała już tego nienawidzić. Podniosła słuchawkę. - Co ty możesz wiedzieć, sygnale? Odłożyła słuchawkę. Wróciła do przeglądania pliku. Niestety, czynność ta ani trochę nie poprawiła jej nastroju. Quincy zapłacił jej. Krzyczała, wrzeszczała i robiła zamieszanie. Kiedy http://www.betondekoracyjny.info.pl/media/ zwracał na to uwagi. Szedł wzdłuż siatki, poprawiając kartki, żeby lepiej było widać imiona. Odsunął dwa pluszowe misie, zza których ukazało się oprawione zdjęcie Melissy Avalon. Rainie i Quincy zbliżyli się cicho. Dyrektor Vander Zanden mieszkał z żoną w Bakersville stosunkowo od niedawna. Trzy lata temu przyjął posadę w tutejszej szkole. Rainie poznała go dopiero zeszłego lata podczas jakiejś miejskiej uroczystości. Vander Zanden zaimponował jej swoim entuzjazmem do pracy i dobrymi stosunkami z rodzicami uczniów. Żaden projekt nie był dla niego zbyt wielki, a żaden uczeń zbyt mały, żeby zasłużyć sobie na jego uwagę. Cieszył się jak dzieciak, gdy władze federalne przyznały mu subwencję na pierwszą w Bakersville pracownię komputerową i nie mógł się doczekać, kiedy sam zacznie surfować po sieci. Odniosła wtedy wrażenie, że Vander Zanden próbuje z nią flirtować, ale złożyła to na karb paru kieliszków wina. Szczerze mówiąc, cała sala była już wówczas lekko wstawiona. – Witam pana. – Rainie serdecznie uścisnęła mu dłoń. Widzieli się wczoraj wieczorem,

Rainie stwierdziła, że to dobry moment, żeby im przerwać. - Panowie - powiedziała cicho. Trzy pary oczu popatrzyły w jej stronę. Dwaj detektywi nachmurzyli się, zakładając, że ona jest adwokatem. W końcu kto mógłby jeszcze przyjść o tej porze dnia, a właściwie nocy? Tymczasem Quincy w ogóle nie zareagował. Musiał widzieć szczątki swojej byłej żony na pokrytym pierzem łóżku. Sprawdź sparaliżowana na wózku inwalidzkim. Jezu, potrzebowała snu. Kiedy w końcu dotarła na miejsce, wyjęła ze schowka latarkę i z jej pomocą odnalazła w zbyt wysokiej trawie szlauch. Trzeba przystrzyc trawnik. I przydałoby się go okopać. W kuchni nadal nie było nic do jedzenia. Teraz jednak tkwiła na podwórzu o drugiej nad ranem, zmywając klej i strzępy gazety z szyby wozu, aż w końcu szkło zalśniło w blasku latarki. Kiedy skończyła, dopadło ją śmiertelne zmęczenie. Zwinęła powoli szlauch, rzuciła go na ziemię i z trudem dowlokła się do schodów. W ciągu ostatnich dni pozwoliła, żeby stres wziął nad nią górę. Zdała sobie z tego sprawę, jadąc dziś do domu. Za dużo koszmarów, za mało snu. Przestała się dobrze odżywiać i zaczęła szukać oparcia w Quincym, jakby jakimś cudem potrafił jej pomóc. Wielki błąd. Ale co się stało, to się stało.