Co prawda bawiło go, gdy ją karmił, lecz zaczął się trochę niecierpliwić. Im szybciej

- Spróbuj. Zobaczymy, co się wtedy stanie. Przysunęła się bliżej i pocałowała go w czoło. A potem zaczęła go całować po całej twarzy. - Kocham cię, Alexandrze Knight! Kiedy przestała, jego oddech stał się szybszy. - Dowiedź tego - wyszeptał. - Jak? - Czy trzeba to mówić? - Alec zwilżył językiem wargi i czekał na jej odpowiedź. Uśmiechnęła się. Kochali się prawie przez godzinę. Brał ją w zapamiętaniu, bez żadnych wstępnych igraszek i drażniących gierek, gwałtownie, władczo, mocnymi, głębokimi ruchami. A Becky nie zamierzała go powstrzymywać. Oddawała mu się całkowicie, ciałem i duszą, pozwalała mu na wszystko. - Kocham cię - wyszeptała. - Nawet teraz? - Zawsze. - Nadal chcesz za mnie wyjść? - A ty nadal mnie pragniesz? - Dobry Boże, Becky, jesteś jedyną kobietą, jaką znam, która może utrzymać mnie w ryzach. - Nie tak trudno cię okiełznać. Jest to wprawdzie wyzwanie... ale warto je podjąć. Alec w odpowiedzi wybuchnął dźwięcznym, godnym hultaja śmiechem. Becky objęła http://www.beton-dekoracyjny.info.pl - Może powinniśmy już dać spokój? - Co, rezygnować akurat teraz? Do diabła! Nie ma mowy! - Alec... Zignorował ją, wpatrując się z napięciem w kartonowe pudełko do kart. Niemal ją przestraszyło to gorączkowe spojrzenie. - Mam już dość, Alec. Chodźmy stąd, nim stracimy wszystko, co wygrałeś. - Jeszcze nie. - Po co ryzykować? Wygrałeś ponad dwieście gwinei w czasie krótszym niż dwadzieścia minut! - Becky, wiem, co robię! Zaskoczył ją ten ostry ton. Alec spostrzegł to. - Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Ale przecież gram dla ciebie! - Naprawdę? - spojrzała mu w oczy. Fuknął gniewnie i się odwrócił. Nie mogła zaprzeczyć, że mu się poszczęściło, więc zamilkła. Ale przyrzekła sobie w duchu, że jeśli przegrają, to go chyba udusi.

- Ależ jak najbardziej! Pana również nie doceniłem, Knight. Tak często współpracując z księciem Robertem, powinienem był inaczej o panu myśleć. Uratował nas pan od wielkiego nieszczęścia. - I nie tylko od niego - dodała Parthenia, całując Becky lekko w policzek. - Dziękuję wam obydwojgu. - Zwróciła się do Becky. - Wszyscy jesteśmy pani dłużnikami, moja tajemnicza Abby, ale nikt nie zawdzięcza pani więcej! Sprawdź - Kiedy? - szepnęła. - Jak tylko zmienisz zdanie, co do poślubienia mnie. - Ależ... nie chodzi mi o to, że nie chcę za ciebie wyjść. Przecież jestem skompromitowana. Tylko że... - Jestem strasznym hulaką i uważasz, że się nie zmienię? Już mi to wcześniej mówiono. - Nie. Miałam na myśli co innego. Powiedziałam ci tam w kościele, że kobieta też ma swój honor. Tyle dla mnie zrobiłeś! Nie chcę cię unieszczęśliwić. Tak naprawdę wcale nie pragniesz żony. Cenisz sobie wolność. I nie zasługujesz na to, żeby cię w ten sposób karać. - Małżeństwa z tobą nie można uważać za karę. - Mówisz tak tylko po to, żebym się poczuła lepiej. - Nie. Po to, żebyś się znalazła w moim łóżku. - Posłał jej łobuzerski uśmiech. - Ależ, lordzie Alecu - odparła śmiertelnie poważnym tonem - jak najbardziej