- Ta rozmowa nie jest skończona - upierała się Shelby, idąc za Lydia jak pies tropiący zbiegłego przestępcę.

- Halo? - wycedziła przez te idiotyczne druty unieruchamiajace jej szczeki. - Marla! Jestes w domu! - Usłyszała pełen entuzjazmu, kobiecy głos. W tle panował głosny zgiełk rozmów. - Na pewno miałas ju¿ dosc szpitala. Jak sie czujesz? - Jeszcze ¿yje. - Co? - Powiedziałam, ¿e dobrze - powtórzyła głosniej. - Przepraszam, jestem akurat w klubie. Straszny tu hałas, a twój głos brzmi jakos dziwnie. To te druty, tak? W ka¿dym razie chciałabym do ciebie wpasc. Kiedy moge przyjechac? - Kiedy chcesz - odparła Marla i katem oka dostrzegła, ¿e kaciki ust jej tesciowej opadły w wyrazie dezaprobaty. Eugenia pokreciła głowa i wzieła z koszyczka nowa pare drutów i kłebek koralowej włóczki. - Mo¿esz przyjmowac gosci? - Oczywiscie. Czemu miałaby nie móc spotkac sie ze swoimi przyjaciółmi? Eugenia przez chwile poruszała bezgłosnie ustami, liczac oczka, potem rozległo sie ciche stukanie drutów. http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl I co teraz? - zastanawiała się, patrząc przez strugi deszczu na odległy o kilkaset metrów dom na ranczu. Wiedziała, jak dostać się do środka, gdzie wisi komplet kluczy do pikapa chevy, należącego do jej ojca. Mogłaby znaleźć łańcuch w szopie z narzędziami i za pomocą latarki, sprytu, wysiłku i dużego fartu owinąć nim ośkę, przymocować drugi koniec do pikapa i, jeśli nie wydarzyłaby się kolejna katastrofa, wyciągnąć wóz z błota. Może jej się uda. Pod warunkiem, że wszyscy robotnicy z rancza pojechali do miasta. Teoretycznie było to mało prawdopodobne. Według umowy ranczo musiało być strzeżone dwadzieścia cztery godziny na dobę, a zatem zawsze powinien tu być któryś z robotników - przeważnie brygadzista. Jednak w piątkowe wieczory wszyscy zazwyczaj wymykali się do miasta. Shelby mogła liczyć, że będzie tak i tym razem. Wiele ryzykowała, mogło się to źle skończyć, ale jaki miała wybór? - Musisz spróbować - powiedziała sobie i zaczęła biec w stronę domu. Była zupełnie przemoczona i brudna jak wieprzek tarzający się w błocie, ale to w tej sytuacji było nieważne. Ciężko dyszała. Strach dodawał jej sił. Zwolniła dopiero w odległości kilkudziesięciu metrów od baraku, gdyż tam mogła się spodziewać złego psa lub jakiegoś

- Nie. - Niech pan posłucha, sędzio. Cały ten cyrk spod znaku płaszcza i szpady jakoś do mnie nie przemawia. Proszę po prostu powiedzieć to, co ma pan do powiedzenia. - Zrobię to. O dziesiątej. Na linii coś szczęknęło i połączenie zostało przerwane. Nevada odwiesił słuchawkę i spojrzał na zegarek. Jeszcze dwie godziny do randki z diabłem. Sprawdź Rzuciłas mnie dla Aleksa. Poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. Słyszała przyspieszone bicie własnego serca. Chciała zaprzeczyc, ale wyraz jego ciemnych oczu, otwartosc, jaka w nich dostrzegła, przekonały ja, ¿e to prawda. Opadła na poduszki. Zrobiło jej sie słabo. 88 - Kiedy to było? - Pietnascie lat temu. - A potem? - spytała. - Nic. Odetchneła głeboko. - Pytałas - przypomniał jej.