Chociaż wiele osób komentowało głośno mizerny wygląd markiza, również blada twarz i brak apetytu Clemency nie pozostały nie zauważone, przynajmniej przez Arabellę.

- Hej, Mikey, wchodzimy głównym wejściem! - zawołał za nim Scott, ale syn nie zareagował. - No dobrze - postanowił po chwili wahania. - My też wejdziemy kuchennymi drzwiami. - Willow jest na górze - pani Caird poinformowała dzieci, gdy tylko zasiadły przy stole nad talerzem pełnym czekoladowych ciasteczek. - Powiedziałam jej, żeby się na chwilę położyła. Nie wyglądała najlepiej. Pewnie nie jest przyzwyczajona do późnego chodzenia spać. - Nalała Scottowi gorącej kawy. - Zmęczyła się biedaczka. Scott cieszył się, że Willow nie ma w pobliżu. Bał się ponownego spotkania z nią. Sporo się nad tym zastanawiał i wciąż nie wiedział, jak należało w tej sytuacji postąpić. Czy kochając ją tak bardzo, mógł dalej mieszkać z nią pod jednym dachem? To niemożliwe! Gdyby tylko wiedział, co to za tajemnica, której nie chciała mu wyjawić... - Pani Caird - zwrócił się do gospodyni. - Pójdę na chwilę do gabinetu, a później pojadę do przychodni. Mam pewne zaległości, jeżeli chodzi o papierkową robotę. Czy mogłaby pani przypilnować dzieci, dopóki Willow nie zejdzie na dół? http://www.badaniekliniczne.com.pl/media/ Clemency pozostawała nieświadoma burzy, jaka już niedługo miała się nad nią rozpętać. Zdecydowała, że zielnik Arabelli i Diany nadaje się do oficjalnej prezentacji. Spędziła wraz z dziewczętami kilka pracowitych poranków, grupując liście i rysunki Arabelli z jednej strony oraz notatki Diany z drugiej. Clemency napisała krótkie wprowadzenie, w któ¬rym zachwalała pracowitość i zdolności swoich uczennic. Większą część środowego popołudnia poświęciły ostatecz¬nym poprawkom, a wieczorem przed kolacją Arabella zaniosła skończone dzieło do salonu i pokazała ciotce. Zielnik przechodził z rąk do rąk, wzbudzając entuzjazm i szczery podziw. Naturalnie lady Fabian interesował głównie wkład pracy Diany, a Giles uznał, że na szczególne uznanie zasługuje wykaligrafowany pięknie wstęp. Lady Helena, nie mając pojęcia o ukrytych talentach Arabelli, była tym faktem wielce zaskoczona. - Czy to naprawdę twoje malunki, Arabello? - Tak, ciociu. - I wszystko to twoje własne dzieła? - Oczywiście - odparła dziewczyna z niecierpliwością i spojrzała na Clemency. - Tak jest w istocie, milady. Arabella przejawia w tyra kierunku prawdziwy talent. - Jestem zdumiona - przyznała lady Helena i pierwszy raz nie zwróciła uwagi na Muffin, która obgryzała jej szal. - Lysandrze, popatrz na zdumiewające efekty pracy swojej siostry. No i naturalnie Diany. Lysander przejrzał dokładnie album, przeczytał wprowa¬dzenie (obrzucając przenikliwym spojrzeniem Clemency) i pokręcił z podziwem głową. - Muszę pochwalić obie panny, musiałyście się ogromnie napracować - rzekł z uśmiechem. - Panna Stoneham pomogła nam to wszystko rozplanować i zrobiła ramki - wyjaśniła Diana, zdecydowana podkreślić zasługi Clemency. - Widzę, że nieoceniona panna Stoneham napisała również doskonałe wprowadzenie - dodał markiz.

go Chadowi przy najbliższej okazji. Nie było go w domu, gdy przyszłaś. Ale Chad nie wrócił tej nocy. Za, to zjawiła się po- R S licja, by poinformować nas o tym, co się stało. Zapomniałem o liście. Siedem lat przeleżał w kieszeni marynarki! Znalazłem go dopiero dzisiaj rano. Sprawdź wraŜenia mogła oddychać, bo nigdy dotąd nie widziała takiego zjawiska. Wszystko dlatego, Ŝe obserwował, jak ona pływa? Stał naprzeciwko niej - sięgnął po ręcznik, który zaraz odrzucił. - Tak bardzo cię pragnę - szepnął jej na ucho. Z nią teŜ zaczęło się coś dziać. Zmysłowe brzmienie jego głosu, gorący oddech sprawiały, Ŝe serce jej zaczęło mocno bić. Świat przestał istnieć. Nic nie było waŜne. - Mark! Słowa, które dławiła w sobie od dwóch lat, słowa, przed którymi uciekała, dogoniły ją i Alli usłyszała własny głos: - Kocham cię, Mark! Doprowadziła go do szaleństwa i świadomość tego wzburzyła Marka. Ale poruszyły go do głębi te słowa, które wyszeptała w najbardziej czułym momencie: