Doktor uniósł brwi i z lekka rozciągnął kąciki warg, jakby uczestnicząc w śmiechu pani

– No, nie wiem. My przecież, każdy z nas, widzimy tylko to, co nam pokazują. Nie widzimy wiele z tego, co istnieje w rzeczywistości i co widzą inni ludzie, za to niekiedy ukazuje się nam coś, co jest przeznaczone tylko dla naszych oczu. To nawet nie niekiedy, lecz dość często się zdarza. Mnie przedtem widzenia nachodziły niemal codziennie. Na tym właśnie, jak teraz rozumiem, polegała moja choroba. Kiedy człowiek zbyt często widzi coś, co jest przeznaczone tylko dla niego, to pewnie podąża wprost do pomieszania umysłu. Ech, bracie, kaszy się z tobą nie uwarzy – pomyślał skołowany pułkownik. Pora już było kończyć bezużyteczną rozmowę, i tak pół dnia stracił niemal na darmo. Żeby wyciągnąć z niepotrzebnego spotkania choćby jaki taki sens, Lagrange zapytał: – A czy może mi pan pokazać, z której strony znajduje się Mierzeja Postna, gdzie najczęściej pojawia się widmo? Blondyn wstał usłużnie i podszedł do poręczy. – Widzi pan skraj miasta? Za nim jest rozległe pole, dalej cmentarz kutrów rybackich, o, tam maszty sterczą. Na lewo bieleje nieczynna latarnia sygnalizacyjna. Bury stożek to kaplica Pożegnalna, gdzie odbywają się nabożeństwa żałobne za pustelników. A za nią w wodę wrzyna się wąziutki pas lądu, jakby palec pokazujący wysepkę. Ta wysepka to właśnie pustelnia, a pasek lądu – Mierzeja Postna. To ona, między kaplicą a chatką pławowego. – Chatką? – upewnił się pułkownik. Czy to przypadkiem nie ta, o której mówił Lentoczkin? – Tak. Tam straszna rzecz się wydarzyła. Nawet dwie: najpierw z żoną pławowego, a http://www.badaniamediow.pl/media/ Z satysfakcją bowiem stwierdzam, że mieszkańcy Besançon, wprzódy przychylni byłym powstańcom, nie darzą ich już dawną sympatią. Zdarzają się akty jawnej wrogości. Ojcowie córek, a mężowie żon nie wypuszczają wieczorem samych na ulice, bojąc się, że przyjdzie im potem chować polskie bękarty. Nastroje są napięte w wyczekiwaniu na rychły wybuch – gdziekolwiek. W każdej bodaj ruchawce Polacy są gotowi widzieć początek rewolucji, która ogarnie całą Europę. Kwitnie przy tym propaganda kar-

siebie w pokoju na łóżku i tępo patrzy w okno, na wiszącą na niebie ćwiartkę pomarańczy – młody księżyc. Machinalnym ruchem wyjął z kieszonki kamizelki zegarek. Była minuta po dziesiątej, z czego wyciągnął wniosek, że do rzeczywistości przywołał go zapewne dźwięk bregueta, chociaż samego dźwięku w pamięci nie zachował. Lew Nikołajewicz! Obiecał, że będzie czekał na ławeczce nie dłużej niż do dziesiątej! Sprawdź CONNER: Danny, próbuję ci pomóc. Ale żeby to zrobić, muszę wiedzieć, co się stało dziś po południu. Te dziewczynki i nauczycielka nie żyją, Danny. Rozumiesz,, czym jest śmierć? Przerwa. O’GRADY: Moja babcia nie żyje. Byliśmy na pogrzebie. To jest śmierć. CONNER: Rodzice płakali? Byli bardzo smutni? Tak jak dzisiaj? Widziałeś, jak ojciec płakał, Danny. Rozumiesz, dlaczego płakał? O’GRADY: Tak. (ledwo słyszalnym szeptem! Tak. CONNER: Co się stało dziś po południu, Danny? Co zrobiłeś? Byłeś po prostu aż tak wściekły? Dlatego? Cisza. O’GRADY: Jestem bystry. CONNER: Danny, zabiłeś te dziewczynki? Strzelałeś do dzieci? O’GRADY: Jestem, bystry. Jestem bystry, jestem bystry, jestem bystry!