- Nawet o tym nie mysl - mrukneła do siebie

najwiecej na temat Pam Delacroix - kim była ta kobieta, w jaki sposób ja poznała i po co jechały razem do jej córki w Santa Cruz. Do głowy przychodziło jej sto pytan na minute, dreczyło ja nieustanne poczucie winy z powodu dwojga ludzi, którzy przez nia stracili ¿ycie. Dwoje ludzi. Dwie osierocone rodziny. 167 Uwa¿ała, ¿e powinna sie modlic, ale czuła instynktownie, ¿e nieczesto to robiła. Tego dnia jednak postanowiła zrobic wyjatek. Odrobina duchowosci nie zaszkodzi. Jednak kołyszac sie lekko na dzieciecej hustawce, nie była w stanie przypomniec sobie ¿adnej modlitwy. W koncu poczuła, ¿e woda, która zebrała sie na siedzeniu, przemoczyła jej spodnie. Usłyszała chrzest kroków na ¿wirze i znieruchomiała, zaciskajac palce na łancuchach hustawki. - Marla? Na dzwiek głosu Nicka serce zabiło jej szybciej. Nick wsunał głowe w przejscie w ¿ywopłocie i rozejrzał sie szybko po placu zabaw. - Własnie cie szukałem. - Stanał pod bezlistna kopuła http://www.badaniagier.pl/media/ kilkanascie ikon. Ze zdumiewajaca łatwoscia znalazła edytor tekstu i omal nie podskoczyła, dostrzegłszy napis: „Pliki Marli”. A wiec korzystała z tego urzadzenia! Dobrze. Co za ulga. Spróbowała otworzyc ten katalog, wtedy jednak okazało sie, ¿e potrzebuje w tym celu hasła. Rozczarowana, przejrzała zawartosc szuflad, szukajac jakiejs wskazówki, niczego jednak nie znalazła. Potem chciała dostac sie do swojej poczty elektronicznej i napotkała ten sam problem. Spróbowała wszystkiego, co tylko przyszło jej na mysl - swojego imienia, imion dzieci i me¿a, i nic. W koncu dała za wygrana. Siedziała 124 zniechecona, niecierpliwie stukajac palcami w porecz krzesła, kiedy usłyszała kroki na schodach.

- Mo¿e, nie wiem. - Usiłowała sie skoncentrowac. - Był jakis powód, ale... - Poczuła, jak krew w jej ¿yłach nagle 236 zmieniła sie w lód. -Wydaje mi sie... ¿e to miało jakis zwiazek z dzieckiem... z Jamesem. Tak. - Ale nie zabrałas go ze soba. Sprawdź zamachała reka na syna. - Nick, zawieziesz Marle do kliniki, a ja zawiadomie Aleksa. - Na litosc boska... - Zrób, o co cie prosze, dobrze? Choc raz nie stawaj okoniem. - Tego chcesz? - spytał Nick, zwracajac sie do Marli. 225 - Tak, wszystko, byle nie szpital. - Dobrze. Wiec doszlismy do porozumienia. - Eugenia spojrzała na Toma ostrzegawczo i wyciagnawszy z kieszeni pek kluczy, podeszła do drzwi biura Aleksa. Weszła do srodka i po chwili zza półprzymknietych drzwi dobiegł jej głos.