-13-

- Prysznic może zaczekać. - Moje włosy... Woda w rzece... - Woda była czysta. - Ale wolałabym się odświeżyć - sama nie wiedziała, po co wymyśla te wszystkie wymówki mające odwlec to, co i tak nastąpi. Była jednak po prostu zdenerwowana. Minęło już wiele czasu od jej ostatniego razu, a Diaz nie był zwyczajnym facetem. Oba te fakty krzyczały głośno, ale ona starała się jakoś spowolnić bieg wydarzeń. - Pragnę cię właśnie takiej - powiedział, rozpinając jej dżinsyA potem ją pocałował. Diaz był pozbawiony romantyzmu. Żadnych słodkich słówek, żadnych szarmanckich gestów. Tylko te pocałunki: żarliwie, nienasycone. Nikt jej tak przedtem nie całował, z pasją, która redukowała świat do dwóch podstawowych pierwiastków: męskiego i żeńskiego. Trzymał ją ręką zanurzoną we włosach, obejmując głowę Milli silną dłonią. Odchyliła się do tyłu, podczas gdy on spijał pożądanie z jej chętnych ust. Tak to właśnie czuła, że coś od niej brał. Ale również dawał - rozkosz. Płonęła nią cała, choć przecież ten ogień podsycany był tylko przez język i usta mężczyzny. Czuła na brzuchu erekcję Diaza, twarde niczym stal http://www.ayoslo.pl/media/ Albuquerque i Roswell w godzinach, które jej pasują. Jasne. Jedyny bezpośredni samolot, na który były jeszcze bilety, odlatywał późnym popołudniem. Musiałaby albo zanocować w Albuquerque i ruszyć w drogę wcześnie rano następnego dnia, albo też podróżować nocą przez nieznane pustkowia, nie wiedząc nawet, czy w jej docelowym miasteczku jest jakiś przyzwoity motel. an43 363 Mogła też zapomnieć o samolotach i pojechać autem. Był to kawał drogi, ale udałoby jej się pokonać tę odległość w ciągu jednego dnia, jeśli wyruszyłaby wystarczająco wcześnie. Milla szybko oceniła sytuację i doszła do wniosku, że zdoła dotrzeć przed nocą do Roswell.

Wciąż była niesamowicie podniecona tym, co zdarzyło się rano. Czuła się, jakby przeszła bosymi stopami po rozżarzonych węglach i nawet się nie poparzyła. Była jak odurzona świeżą nadzieją. Chciała dzwonić do Davida, opowiedzieć mu wszystko, powiadomić, że wreszcie ma coś konkretnego: nazwisko porywacza, którego pomoże jej teraz namierzyć prawdziwy ekspert (bo jak inaczej mogła określić Sprawdź 382 - 25 - Był bardzo podobny do Davida. Milla patrzyła przez lornetkę, jak chłopiec szaleje na szkolnym dziedzińcu, dając upust rozsadzającej go, typowej dla jego wieku energii. Był w otoczeniu kilku kumpli: bez przerwy popychali się nawzajem, śmiali głośno ze swoich dowcipów i w ogólnie pozowali na luzaków. Może dla innych dziesięciolatków istotnie byli prawdziwymi luzakami. Czuła, że serce podchodzi jej do gardła, miała płytki oddech, oczy pełne łez i mrugała bez przerwy, by nie stracić ani jednej sekundy tego cudownego przedstawienia. Podniosła drogi aparat