porządek dnia. Bezpośrednio po śniadaniu Freya szła z nieco

Nie dość, że przebywa w jego pięknym domu i opiekuje się uroczymi dziećmi – to jeszcze teraz została zaproszona na dwutygodniowe wakacje. I w dodatku jej za to płacą! Niech mnie ktoś uszczypnie, bo chyba śnię, pomyślała. Nazajutrz zamontowała w samochodzie foteliki, a potem razem z dziećmi zabrała się do przygotowania pikniku. Zrobiła kilka bułek z szynką i serem, poprosiła Freyę, żeby wycisnęła sok z pomarańczy, a chłopcom poleciła, aby zapakowali do koszy chipsy, przekąski oraz jabłka i banany. – Czy możemy zabrać też ciasteczka czekoladowe? – zapytał Alex. – Obawiam się, że w tym upale mogłyby się roztopić. W moim samochodzie nie ma klimatyzacji. – Nie szkodzi, po prostu otworzymy okna – stwierdziła Freya. – A zamiast czekoladowych ciasteczek weźmiemy inne słodycze. – Świetny pomysł – orzekła Lily. Zapakowała prowianty, ulokowała dzieci na tylnym siedzeniu i wyruszyli na wrzosowiska. – Twój samochód podoba mi się bardziej niż taty – oświadczyła Freya. Lily zerknęła we wsteczne lusterko i pomyślała, że opiekowanie http://www.avamed.com.pl z ręki. Julianna jak podcięta osunęła się na kolana. To niemożliwe, pomyślała. Pewnie się pomyliłam przy wybieraniu numeru. Dlatego zaczęła jeszcze raz wciskać guziki, tym razem poświęcając temu zajęciu dużo uwagi. Po chwili usłyszała tę samą wiadomość. Starając się nie wpadać w histerię, Julianna zadzwoniła do informacji i spytała o aktualny numer telefonu Sylwii Starr. Miła telefonistka poinformowała ją, że pani Starr nie jest zarejestrowana na terenie Waszyngtonu. Matka nie ma telefonu. Billy nie żyje. Julianna skuliła się wpół ze słuchawką przy uchu. Co dalej? Musi się upewnić, że jej mamie nic nie grozi. Ż e wszystko jest w porządku!

Darren połknął bułkę bez gryzienia. - Ale przecież zadałaś mi pytanie! - Najpierw porządnie pogryź, potem połknij i odpowiadaj. Darren tylko jęknął. Jack popatrzył na swój talerz, na cały arsenał sztućców obok niego i z obrzydzeniem odłożył widelec. Sprawdź i zacięte, rozchyliły się, zadziwiająco miękkie i pełne. Do tej pory Malinda nawet nie przypuszczała, że kiedykolwiek mogłaby oddać się takim zmysłowym przyjemnościom. Ciotka Hattie dobrze ją wyszkoliła. Nieliczni mężczyźni w jej życiu byli męskimi wersjami jej samej - bezpieczni, niewymagający. Randki składały się z cichej kolacji, koncertu w filharmonii, czasem z podniecającego odczytu na uniwersytecie, i wszystkie kończyły się niewinnym pocałunkiem przed jej drzwiami. To, co przeżywała teraz, było czymś absolutnie nieznanym. Dłonie Jacka wędrowały po jej plecach, potem przesunęły się na boki i do przodu, na jej nagie piersi.