dupy! Kiedy to sobie uświadomiłem, wiedziałem, że wreszcie cię mam.

– Wiesz, że większość ludzi ciebie uważa za powód rozpadu małżeństwa O’Gradych? – Nie jesteśmy ze sobą. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy. – Spędza u ciebie dużo czasu. – Wiem. – Rainie... – Ludzie gadają co im ślina na język przyniesie. Jeszcze tego nie zrozumiałeś? To małe miasteczko. Przez większość dni w roku pada deszcz, a krów jest dwa razy więcej niż mieszkańców. Zwykle nie ma tu nic ciekawego do roboty... pozostaje gadanie. Tak już jest. – Dlaczego nie powiedziałaś mi o strzelbie, Rainie? Strzelba, z której zabito twoją matkę i która nosiła twoje odciski palców, znikła z policyjnego sejfu. A potem w magiczny sposób się odnalazła. Wytarta do czysta. Dlaczego mi o tym nawet słowem nie wspomniałaś? Twarz Rainie spochmurniała, oczy przybrały kolor skały łupkowej. Quincy rozpoznał tę minę, tę bojową postawę z wysoko uniesioną głową. – Myślisz, że zabiłam matkę? – Nie. – Myślisz, że zastrzeliłam ją z zimną krwią? Wróciłam ze szkoły do domu i po prostu rozwaliłam jej głowę? Masz mnie za żeńską wersję Charliego Kenyona. Za drugiego Danny’ego O’Grady? – Nie, Rainie – powiedział łagodnie. – Wcale tak nie myślę. – W takim razie jakie to ma znaczenie, Quincy? Minęło czternaście lat. Ja tego nie http://www.autko-zastepcze.com.pl/media/ Pomocy! - próbowała krzyknąć. - Ratunku! -Wyciągnęła do niego rękę. Ukochany odwrócił się. Powoli skierowała wzrok w tę samą stronę co on, gdzie Phil de Beers dysząc zawisł na kierownicy. Przerażony patrzył na jej ukochanego, jednocześnie gmerąjąc ręką pod fotelem. - Mig... - wymamrotał prywatny detektyw. - Głupi sukinsyn... Migdały... Muszę... 212 Kiedy wyciągnął rękę, Mary zauważyła pistolet. On miał broń! Nie! - Mary spróbowała krzyknąć do ukochanego, ale nie mogła wydobyć głosu. - Rusz się! Uciekaj! Ale ostrzeżenie to nie wydostało się z jej ust. Gardło ją paliło, samochód wirował. Boże! Nigdy nie czuła takiego bólu! Pomóż mi... Pomóż mi! Rękami chwyciła się za brzuch. Przepraszam... Przepraszam. Przepraszam!

Quincy czuł w kościach, że podejrzanemu chodzi o niego. Facet rozpoczął atak nie po to, żeby trudniej go było odnaleźć, ale żeby się trochę zabawić. Zrobił to po to, żeby znaleźć najgłębszą ranę Quincy'ego i zacząć ją rozdrapywać. Quincy oblizał wargi i jeszcze raz spróbował się opanować. - Posłuchajcie. Tu nie chodzi o moją córkę. Podejrzanemu nie zależało Sprawdź - Nie rób sobie jaj, Pierce. W twoim życiu jest jeszcze wielu ludzi. I albo im odpuszczę, albo zaszkodzę. Quincy udał, że ziewa. - Zaczynasz mnie nudzić. - Będę cię nudził, kiedy zacznę macać twoją córkę? Będę cię nudził, kiedy zedrę z niej koszulę i zacznę dotykać jej małych piersi? Jestem o wiele bliżej, niż myślisz. - Nie będziesz dotykał mojej córki. - Zamierzasz jej bronić, dumny tatuśku? - Nie będę musiał. Wystarczy, że się zbliżysz, a kopniakiem wbije ci jaja do gardła. 219 Tamten mężczyzna roześmiał się.