nieskończenie bardziej soczyście i miały większą głębię. Te widoczne zza szyb sprawiały

Z ciężkim westchnieniem i poczuciem winy elegancka moskwianka wyjęła z walizki przybory kosmetyczne – jeszcze jeden prezent od biura turystycznego „Cook & Kantorowicz”, otrzymany wraz ze wspomnianym już woreczkiem ręcznej roboty. Tylko że kosmetykami, w przeciwieństwie do użytecznego woreczka, pątniczka zrazu posługiwać się nie zamierzała. Chciała podarować go jakiejś świeckiej pani, a tu masz tobie! Ładna mi zakonnica, nie ma co mówić! – zamartwiała się w myślach pani Polina, pudrując ohydne piętno. I jeszcze zazdrościła brunetkom: cerę mają grubą, smagłą, goi się szybko, a dla rudych, przy ich białej cerze, siniak to po prostu katastrofa. Mimo wszystko nawet po kosmetykach wyglądało to okropnie. W rozpustnym Petersburgu czy lekkomyślnej Moskwie można by od biedy pokazać się tak na ulicy, zwłaszcza gdyby osłonić się woalką, ale w nabożnym Araracie to nawet nie do pomyślenia – pewnie ukamienowaliby ją jak jawnogrzesznicę z ewangelii. Co zatem robić? Upudrowana wyjść nie może, bez pudru, z siniakiem – też nie. A i czasu tracić nie wolno. Myślała, myślała, aż wymyśliła. Ubrała się w najprostszą suknię z czarnego tybetu. Głowę obwiązała pielgrzymią chustą, jak najciaśniej, po same kąciki oczu. Wyzierającą spod chusty część siniaka pokryła blanszem. Jeśli ktoś się specjalnie nie będzie przyglądał – ujdzie, prawie nic nie widać. Przemknęła do wyjścia, zasłaniając policzek chusteczką. Żółty sakwojaż zabrała ze sobą, nie zaryzykowała pozostawienia go w pokoju. Wiadomo, jaka jest służba hotelowa – http://www.arcus-psychoterapia.pl/media/ stronę „Przytułku Pokornych”, teraz już nie tyle przysłuchując się rozmowom przechodniów, ile po prostu przyglądając się panującym w Nowym Araracie porządkom. Miasto panu pułkownikowi zdecydowanie się podobało. Czystość, przyzwoitość, trzeźwość. Ani włóczęgów, ani żebraków (kto by ich wpuścił na statek, żeby się dostali na wyspę?), ani przykrych dla oczu obszarpańców. Prości ludzie nieduchownego stanu – rybacy, rzemieślnicy – ubrani czysto, porządnie; baby w białych chustkach, na buzi okrągłe, a tak w ogóle przy kości. Wszystkie latarnie sprawnie się świecą, chodniki z gładko heblowanych desek, jezdnie solidne, z dębowej kostki, bez jednej szczerby. W całej Rosji drugiego takiego wzorowego miasta bodajby się nie znalazło. Nowy Ararat interesował pana policmajstra z jeszcze jednego, czysto profesjonalnego powodu. Miasteczko powstałe z podklasztornego przedmieścia, położone na terytorium kościelnym, nie trafiło na etat powiatowy i jako znajdujące się pod bezpośrednim zarządem archimandryty nie miało zwykłych organów administracyjnych. Lagrange wiedział z

człowiek usiadł na dziobie plecami do Kanaanu i czółno popłynęło ku Rubieżnej. Tam, nad samą wodą, czekały na niego jeszcze dwie takie same postaci bez twarzy, w pustelniczych kapturach. – Brat Kleopa wiezie do pustelni nowego pokutnika – mrużąc oczy (etui z okularami zostało na podłodze nieczynnego pawilonu razem z sukienką), powiedziała pani Lisicyna do gospodarza, który też podszedł do okna. – Nazywa się ojciec Hilariusz. Spieszno mu opuścić Sprawdź Luke Hayes pojechał do Portland, gdzie miał przesłuchać rodziców Melissy Avalon. Bóg jeden wiedział, gdzie się podziewał Sanders. Może porządkował puszki z zupami w sklepie spożywczym albo zaopatrywał się w nowe szczelne pojemniki do przechowywania żywności firmy Tupperware. Quincy zgłębiał zagadkę nieznajomego o pseudonimie No Lava. Albo zajął się już Shepem. Jeśli coś odkrył, ona prawdopodobnie dowie się ostatnia. Na myśl o tym Rainie czuła jednocześnie irytację i wdzięczność. Została sama z szumem starego komputera i myślami, które wciąż kłębiły jej się w głowie. Charlie wyprowadził ją dzisiaj z równowagi. Nie tylko swoimi oskarżeniami. Rainie wiedziała, co ludzie o niej mówią. Już dawno pogodziła się z tym, że pikantne plotki zawsze będą bardziej przekonujące niż suche fakty. Nie ruszało jej to. Przeraziły ją natomiast uwagi na temat Danny‘ego. Dopiero, kiedy zwierzył mi się, że chce poćwiartować tatuśka na dwadzieścia kawałków,