Podopieczna wzięła sobie jej radę do serca i natychmiast zainteresowała się swoim

- Bardzo miły. Dziękuję, Wimbole. Ponad ramieniem kamerdynera zerknęła ukradkiem w głąb holu i starannie ukryła rozczarowanie. Hrabia nie wrócił jeszcze do domu, gdy kładła się spać, ale miała nadzieję zobaczyć go rano. Oczywiście wcale za nim nie tęskniła, za jego arogancją, niestosownymi uwagami ani znaczącymi spojrzeniami szarych oczu. Po prostu musiała z nim porozmawiać na temat edukacji Rose. Tylko dlatego chciała się z nim spotkać. - Dziękuję za towarzystwo, Marie - powiedziała. Pokojówka dygnęła. - Nie ma za co, to była dla mnie przyjemność. Jego lordowska mość polecił Sally i mi, żebyśmy chodziły z panią na spacery. - To bardzo uprzejme z jego strony, ale z pewnością masz inne pilne obowiązki. - Nie, kiedy pani życzy sobie wyjść na przechadzkę. Z opowieści Rose wynikało, że lord Kilcairn tak się nie troszczył o poprzednie guwernantki. Zerknęła na Wimbole'a. - Czy hrabia już wstał? - Tak, panno Gallant. Wyjechał tuż po pani wyjściu do parku. Nie spodziewam się go przed wieczorem. A niech to! - Rozumiem. Dziękuję. - Zostawił dla pani wiadomość, panno Gallant. http://www.aranzacja-wnetrz.edu.pl/media/ błąd. Dał im możliwość odmowy. Winę od razu zrzucił na Alexandrę Gallant. To przez nią stal się taki uprzejmy wobec młodych osóbek, wręcz ugrzeczniony. Postanowił działać, zanim uciekną. - Panno Perkins, z pewnością zostawiła pani dla mnie kadryla. A panna Carlton walca. - Ale... Tak, milordzie - pisnęła panna Carlton i jeszcze raz dygnęła. - Doskonale. Panno Perkins? - Ja... z przyjemnością, milordzie. Pozwolił, żeby reszta czmychnęła. Dłuższa rozmowa z więcej niż jedną czy dwiema naraz z pewnością by go zabiła. W nagrodę za swoje wysiłki i cierpliwość poszedł po następną whisky. Małżeństwo... że też musi tracić czas na takie bzdury! - Co robisz? Terroryzujesz dziewice? Lucien wychylił połowę szklaneczki. - Gdzie moja kuzynka?

Hope zmarszczyła czoło, zerknęła na zegarek. - O tej porze? Dziwne. Proś ją. Od balu maskowego minęły dwa dni i od dwóch dni Gloria zachowywała się dziwnie. Była podniecona, nerwowa. Rozradowana, a jednocześnie niepewna swego. A teraz ta wizyta. Kiedy pani Hillcrest wprowadziła nastolatkę, Hope zmierzyła ją ciekawym wzrokiem. Panna w mundurku niepokalanek miała minę kota, któremu podsunięto talerzyk pełen śmietanki. - Witaj, Bebe - powitała ją, podnosząc się z uśmiechem z fotela. Dziewczyna stanęła na wprost gospodyni z wypiekami na policzkach, złożyła dłonie. Sprawdź Pogłaskał Szekspira i ruszył w dół po schodach. Musiała na chwilę zamknąć oczy, żeby dojść do siebie. Hrabia pewnie myślał, że ją zgorszył, ale jej bardzo się podobała jego szczerość. I udzielane przez niego lekcje, dużo ciekawsze niż jej pouczenia. Zeszła za nim do holu. - Dokąd się pan wybiera tak wcześnie, milordzie? - zapytała. - Chyba nie na konną przejażdżkę? Balfour wziął płaszcz i kapelusz od Wimbole'a. - Niestety nie będę jeździł konno. Wybieram się na piknik. - Posłał jej szelmowski uśmiech. - Zazdrosna? Zarumieniła się po nasadę włosów, skrępowana obecnością kamerdynera. - Jestem tylko ciekawa, jakie obowiązki wobec swojej kuzynki dzisiaj pan zaniedba. Kilcairn spochmurniał.