Richard wyszedł zza biurka i wziął ją pod ramię.

Te ostatnie słowa wypowiedziała niemal niedosłyszalnym szeptem. – To okropne – rzucił Theo szorstkim głosem. – Nie mogę w to uwierzyć. – Wiem. Tak właśnie reagowała większość ludzi. Nie miałam się do kogo zwrócić o pomoc. – Podniosła na niego wzrok. – Sam więc widzisz, że nie nadaję się na żonę. Bałabym się uczuć i lękałabym się ciebie pokochać. – Umilkła. – Nie wiedziałabym, jak cię zadowolić. Przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. – Cóż, w tej chwili całkiem dobrze ci się to udaje – rzekł z uśmiechem. – Każdy musi kiedyś zacząć, a ja mogę na ciebie poczekać. Nie ma pośpiechu. A jeśli dasz mi szansę, wskażę ci drogę i poprowadzę cię. Wciąż się w niego wpatrywała, a on delikatnie przycisnął usta do jej rozchylonych warg. Nie cofnęła się – nie chciała się cofnąć. Chłonęła emanującą z niego męską siłę, która budziła ją do nowego życia i wprawiała w rozkoszne drżenie jej umysł, ciało i duszę. W końcu ożyła, by kochać i być kochaną. Wyczuwała pożądanie Thea. Nie budziło w niej ono odrazy, lecz http://www.altrider.pl/media/ Spojrzał jej w oczy. – Zawsze mi się wydawało, że do siebie pasujemy, Kate. Tylko my dwoje. – Westchnął ciężko. – Czekałem na ciebie ponad dziesięć lat. Poczuła, że gardło ma ściśnięte z żalu. Nie wiedziała, co powiedzieć. Chciała się wyprzeć tego, co czuła, a jednak była świadoma, jak bardzo pragnie Luke’a. Chciała z nim być. Kochać się z nim i zapomnieć o koszmarze, który przeżyła. Ale przede wszystki zaczęła się bać, że znowu straci tego wspaniałego mężczyznę. – No, nie patrz tak. – Wziął jej twarz w dłonie i pocałował w usta, a potem odwrócił się na drugi bok. I dodał niby lekko, ale zarazem z przedziwną subtelną czułością: – Czekałem dziesięć lat, to mogę poczekać jeszcze trochę dłużej. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄ-

-Tęskni za matką. -Mam wrażenie, że wiesz, co należy wtedy robić. Serce jej się ścisnęło, gdy przypomniała sobie łzy Kelly. -Próbowałam. -Dziękuję ci, Lauro. - Nie ma za co. To urocze dziecko. A teraz złaź na dół, ty Sprawdź - Ty - ty świnio! - wrzasnęła. - Nie obchodzą mnie już twoje dzieciaki. Jak będą chciały pić albo pójść do łazienki, albo będzie im się coś złego śniło, albo cokolwiek jeszcze wymyślą, żeby wyjść z łóżka, to ty się nimi zajmiesz. Malinda odwróciła się i ruszyła ku drzwiom. - Malindo? - Słucham? - rzuciła przez ramię. - Dokąd idziesz? - Do domu! Nie zostanę ani chwili dłużej w tym domu wariatów. - Czy masz napęd na cztery koła? Absurdalność tego pytania zaskoczyła ją.