- Zbędne zuchwalstwo, Knight.

się hałaśliwie. - Przestaniesz wreszcie potrząsać tym przeklętym kubkiem do kości? - Nie! Chcę się odegrać po przegranej u Molineux. I zamierzam cię ograć jeszcze dzisiejszej nocy, mój stary. Innych zresztą też! - Nie wystarczy, że poderwałeś mi kochankę? Och, właśnie! Jakże się miewa? - Doskonale, tylko że zepsułeś ją do cna. Zrobiła się z niej diabelnie droga dziwka. Daj mi znać, jeśli chcesz ją sobie wziąć z powrotem! - Dziękuję, nie trzeba. Wybuchnęli śmiechem. Ci młodzi libertyni żyli, jak im się podobało, nawykli do luksusów i całej armii służby, która spełniała każdą ich zachciankę. Poznali się i zaprzyjaźnili w Eton, jeszcze jako chłopcy. Pojedynkowali się bez przerwy i uwodzili kobiety tuzinami. Mimo to socjeta wielbiła ich bałwochwalczo. Gdy zjawiali się na przyjęciu, dodawało mu to blasku, gdy czymś gardzili, wszyscy szli za ich przykładem. Tego wieczoru zjawili się, choć dosyć późno, na balu u lady Everley, jednym z ostatnich w sezonie - lada dzień towarzystwo miało wyjechać do Brighton na resztę lata. Na przyjęciu zabawili na tyle długo, by języki poszły w ruch. Debiutantki niemalże mdlały od ich zuchwałych, ale skąpo dozowanych komplementów. Oni zaś, wypiwszy szampana, skłonili się i pożegnali z minami znudzonymi i wyniosłymi - rzecz jasna głównie na pokaz. Dopiero kiedy znaleźli się sami, poniechali nonszalanckich póz. Pojechali do rezydencji jednego z nich, Draxingera, żeby spędzić resztę nocy, grając w karty. Pod koniec niewątpliwie zamierzali posłać po prostytutki. http://www.abc-budowadomu.net.pl/media/ grzeczne obrazy. - Ale on mówił, że ma kogoś – powiedział z zastanowieniem brunet. Chciałby wybić ten pomysł z jego głowy, ale wiedział, że jak się Krystian uprze, to nie ma zmiłuj. Można mu jedynie przytaknąć albo nie mówić nic. - No i co z tego!? Książę musi mieć księżniczkę – przewrócił się na brzuch, wymachując nogami w powietrzu i spoglądając na przyjaciela z powątpiewaniem. – Bo wyglądam na księżniczkę, prawda? – zapytał z wahaniem. Karol uśmiechnął się pod swoim nieco spłaszczonym i dużym nosem, po czym przytaknął. Tak, jego przyjaciel z pewnością wyglądał na księżniczkę. – No, to muszę sprawić, aby mnie pokochał! Pójdę do niego jutro! A jeżeli to nic nie da, to i pojutrze! I będę chodzić codziennie, aż się we mnie zakocha! – oznajmił zadowolony ze swojego planu. Brunet westchnął cierpiętniczo.

- Widzisz, ja... ja po prostu stałem się kimś innym. Odmieniłaś mnie. - A ty byłeś zawsze po mojej stronie. Lojalny, rycerski i dzielny. Zdobyłeś mnie na zawsze. Masz prawdziwy talent do ratowania. - Cieszę się, że tak myślisz. Ale obydwoje wiemy, że ty też mnie uratowałaś. I to nie tylko teraz, na tym przeklętym urwisku. Przerwało im donośne rżenie. Obydwoje wybuchnęli śmiechem, gdy wielki koński Sprawdź Skinęła głową i wyszła. Blaque wrócił na sofę. Usiadł wygodnie i dopalając cygaro pomyślał o tym, że bardzo ją polubił. Nawet trochę żałował, że będzie musiał ją zabić. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Edward skończył czytać akta dopiero późnym popołudniem. Niektóre z materiałów zadziwiły go, inne przeraziły, jeszcze inne wprawiły we wściekłość. I choć przeczytał każde słowo, nadal nie był pewien, czy zdołał poznać Bellę. Mimo to chciał z nią porozmawiać. Zdawał sobie sprawę, że może być już za późno, niemniej chciał spróbować. Zwłaszcza że teraz sam przystąpił do spisku. Myślał o tym, idąc do apartamentów Alice. O tym, co przeczytał i usłyszał, nie mógł powiedzieć nawet bratu, podobnie jak nie wolno mu było uspokoić siostry, wyznając jej, że Blaque został namierzony. Zaczynał rozumieć, jak to jest, kiedy człowiek nie ma wyboru. Teraz on, tak jak Bella, musi grać swoją rolę do końca. Alice i Rosalie omawiały przygotowania do balu. - Edward, z nieba nam spadłeś - powitała go siostra. - Przyda nam się męski punkt widzenia. - Po pierwsze, nie może zbraknąć alkoholu - odparł bez namysłu. Kiedy się pochylił, by ją pocałować, dostrzegł zmęczenie na jej twarzy. - Nie ma z wami Isabelli? - Nie. - Alice pokręciła głową. - Chciałam, żeby odpoczęła. Wczorajszy wieczór musiał być dla niej koszmarem. Dla ciebie pewnie też. Mimo woli przypomniał sobie, jak ją zostawił - bezradnie skuloną na środku łóżka. - To był faktycznie niezapomniany wieczór - mruknął. - Nie rób sobie żartów, Ed. Kiedy pomyślę, że mogłeś zginąć... - Ale nie zginąłem. - Przyklęknął i wziął ją za rękę. - I nie myśl już o tym, bo nie chcę, żeby mój bratanek był nerwowym dzieckiem. Gdzie Marissa? - Śpi. - Powinnaś zrobić to samo. - Pieszczotliwie potarł palcem delikatną skórę pod jej oczami.