- O ile pamietam, Marla nie chodziła zbyt czesto do

swoim krzesle i patrzył przez okno na mgłe nadpływajaca od strony zatoki. - Nie. Ale akurat tej nocy brakowało tam personelu. Jednej z pielegniarek zepsuł sie samochód, inna była chora. Reszta zwijała sie jak w ukropie. - A Santiago? - Wydaje sie czysty. Jest naprawde wkurzony, ¿e został wciagniety w cos takiego. Rozmawiałam z nim i sadze, ¿e jest w porzadku, ale to dra¿liwy gosc. Oznajmił, ¿e nie pozwoli, by gwałcono jego prawa jako obywatela tego kraju tylko z powodu jego pochodzenia. Znasz te spiewke. - Ale współpracował? - Tak. - Janet energicznie kiwneła głowa. - Myslisz, ¿e to tylko zbieg okolicznosci? Janet prychneła i usmiechneła sie krzywo, patrzac na Paterno spod oka. Rozsiadła sie wygodniej na plastykowym krzesle. - Sadziłam, ¿e nie wierzysz w zbiegi okolicznosci. - Nie wierze - odparł. Jego umysł pracował szybko i sprawnie, a wypadek na drodze nr 17 coraz bardziej wygladał http://www.abc-budowadomu.net.pl między Katrina Nedelesky i sędzią. No dobrze, oboje mają charakterystyczne błękitne oczy, ale przecież mają je miliony ludzi na świecie. Katrina jest ruda tak jak sędzia, ale kto wie, może jej krótkie loki są farbowane. Jedno Shelby wiedziała na pewno: że jej nie ufa. Ani trochę. - Jestem podobna do matki - powiedziała Katrina. - Dogodna wersja. - Prawdziwa. - Błysnęła tym swoim irytującym, pełnym samozadowolenia uśmiechem, który już działał Shelby na nerwy. - Dlaczego o tobie nie słyszałam? - Ponieważ byłam wielką, mroczną tajemnicą sędziego Cole’a. Shelby nie zwracała w tym momencie uwagi na Lydię. Gosposia wciąż stała przy drzwiach i patrzyła na Nedelesky w taki sposób, jakby reporterka była duchem; jej reakcja była o wiele bardziej wymowna niż słowa pewnej siebie kobiety, która stała na zacienionym ganku. - To dlaczego tak długo się nie pokazywałaś?

cieniu. Przez ¿aluzje saczyło sie słonce, oswietlajac jej kwiecista spódnice. W jednej rece trzymała zapalonego papierosa, którego koniuszek ¿arzył sie czerwono, druga oparła na biodrze. - Uznałby cie wtedy. - Nienawidze go - odparła. - Nie, nieprawda... Sprawdź boleśnie oczywistemu, i co on sam przyznał, ale żeby zaraz miłość? Niemożliwe. To nie w stylu Nevady Smitha. Nigdy nie było w jego stylu, - Dowiedziałam się, że ta reporterka, która węszyła po cały miasteczku i wszystkich zagadywała... - Katrina Nedelesky? 154 - Tak, ona. - Podniosła palec i zamrugała. Zaczęło się na dobre zmierzchać. - No cóż, okazuje się, że to nie tylko niezależna reporterka pisząca dla magazynu „Lone Star”. Nie jest też jej jedynym zamiarem napisanie demaskatorskiej, częściowo fikcyjnej, częściowo prawdziwej książki o Bad Luck. - Co takiego? - To nie wszystko - ciągnęła z uporem Shelby. - Tak się składa, że jest ona również moją przyrodnią siostrą, córką Nell Hart, kelnerki, z którą sędzia miał romans i której potem zapłacił, żeby się wyniosła z miasta, zanim przyjdzie na świat owoc ich miłości. - Chwileczkę...