przekraczaniem przejścia samochodem, co pozwoli zaoszczędzić trochę czasu. Nie oznacza to, że nie muszą się spieszyć. Muszą. Każda chwila zwłoki może ich drogo kosztować. Oboje mieli przy sobie paszporty i karty turystyczne z prawem wielokrotnego wjazdu do Meksyku *. Taka była standardowa procedura: nigdy nie wiedzieli, kiedy sytuacja wymagać będzie przekroczenia granicy Poza tym mieli przy sobie tylko dwa noktowizory (które tak bardzo pomogły im w szczęśliwym odnalezieniu małego Dylana Petersona). Po prostu zapomnieli wyjąć je z torby, gdy ruszali na poszukiwania Tiery Alverson, z których teraz właśnie wracali. Przy tej ostatniej robocie nie potrzebowali żadnego sprzętu; czasu i cierpliwości, owszem. Ale nie gadżetów. Musieli więc teraz bawić się tym, co mieli. Nie było wyboru, Milla nie odpuściłaby jedynej możliwości dorwania Diaza. Diaz. Człowiek nieuchwytny i nierealny niczym duch. Może tym razem się uda. - Musimy zyskać trochę czasu - powiedziała. Nigdy nie ryzykowali przemycania broni przez granicę. Zawsze kupowali ją po tamtej stronie. Zresztą zazwyczaj nie była im potrzebna, najczęściej cała rzecz sprowadzała się do rozmawiania z http://www.abc-budowadomu.edu.pl - Co masz w plecaku? - Wodę, prowiant, płachtę ochronną. Podstawowe rzeczy. - Zamierzamy spędzić tu noc? - zapytała zdziwiona. - Nie. Powinniśmy wrócić do samochodu przed zmrokiem. Po prostu wolę nie ryzykować. Idąc za Diazem, Milla zauważyła obły kształt pod luźną koszulą mężczyzny. W tym, że nosił broń, nie było nic nadzwyczajnego, stanowiło to raczej dla niego stan naturalny. Ale jakoś nie zauważyła, by wyciągał ją ze schowka w aucie - no i przecież nawet nie zaszedł do swojego pokoju w hotelu. A więc... an43 272
317 Jak to zrobić - zgarnąć babkę w taki sposób, by wyglądało to na przypadek? Może wrócić do pomysłu użycia siebie jako przynęty Ale na kobietę, nie na Diaza. Musiałby się jakoś upewnić, że Diaz jest gdzieś Sprawdź an43 77 Miał sporo racji. Ale jeśli byli jednak w El Paso ludzie, którzy nie jedli mięsa, to siedzieli właśnie na tej sali. Organizatorzy nie ryzykowali, i słusznie. Niestety, oznaczało to kurczaka i fasolkę. True wyciągnął małą solniczkę z kieszeni marynarki i zaczął obficie posypywać kurczaka czymś czerwonym. - Co tam masz? - spytała Milla. - Mieszanka przypraw z południowego zachodu. Chcesz trochę? Od razu zaświeciły się jej oczy - Och, jasne! Nie przyprawiła kurczaka aż tak szczodrze jak True, ale i tak jej