- Słyszałem o tym wypadku - przyznał. - Alex ju¿ u mnie

Jeszcze... jeszcze nie zajałem sie tym od strony prawnej. To... to jest koszmar. Dla nas wszystkich. W to Nick wierzył bez zastrze¿en. Gdyby sytuacja nie była naprawde powa¿na, Alex nigdy by tu nie przyjechał. Cholera. Deszcz spływał mu po twarzy. Otworzył samochód, siegnał do srodka i znalazł dwie ostatnie puszki piwa Henry. Z jednej zdjał resztki folii i rzucił ja Aleksowi, potem otworzył druga dla siebie. - Jesli Marla z tego wyjdzie... - Jesli, Alex? Jesli? Marla jest najsilniejsza, najbardziej zdecydowana istota, jaka znam. Wyjdzie z tego. Na litosc boska, nie kładz jej jeszcze do grobu. Jest w koncu twoja ¿ona, do cholery! 20 Przemilczane oskar¿enia. Wspomnienia, których nie ma prawa przywoływac - zmysłowe i bolesnie intensywne. Nickowi nagle zaschło w gardle. Wiatr bezlitosnie chłostał go po twarzy. Pociagnał długi łyk ze swojej puszki. Twardziel, siedzacy u jego stóp, zaskamlał cicho. Ale Nick ju¿ przekroczył w swoich wspomnieniach granice, do której od lat bzp-bartnik.pl znaleziono trzy rodzaje potłuczonego szkła. Prócz szkła pochodzacego z szyb cie¿arówki i mercedesa - wystawiła w góre dwa palce -jeszcze trzeci rodzaj szkła. - Wysuneła kolejny palec. - Na razie wiadomo tylko, ¿e sa to odłamki jakiegos lustra, ale nie było to ani zewnetrzne, ani wewnetrzne lusterko samochodowe. Sprawdzilismy to. - Jest jakas ró¿nica? - Paterno siegnał po papierowy kubek stojacy na biurku i pociagnał łyk letniej kawy. - Tak, chodzi o tylna strone... szkło zostało recznie pomalowane jakas odbijajaca swiatło substancja. - Pochyliła sie do przodu i poło¿yła reke na szarej kopercie, która przedtem rzuciła na biurko. - Wszystko jest tutaj. W raporcie. Paterno przejrzał raport. Tak, nie ma ¿adnych watpliwosci.

utrudniałby to zadanie. - Nie mam zamiaru reszty ¿ycia spedzic w strachu. Po prostu bede bardziej ostro¿na. Napotkała błyszczace oczy Nicka, ale odwróciła wzrok, bojac sie, ¿e ktos mógłby wyczytac w jej spojrzeniu zakazane uczucie, z którym coraz trudniej było jej walczyc. Zakochała sie w me¿czyznie, który był bratem jej me¿a, w me¿czyznie, Sprawdź 457 - Obiecaj, ¿e go nie skrzywdzisz - błagała, przera¿ona. - Dobra, obiecuje. - Jego oczy błyszczały złosliwie. Nie ufała mu. Dr¿ała na całym ciele, marzac tylko o tym, by móc wziac na rece Jamesa, który le¿ał teraz koło stolika do kawy. - A teraz, ruszaj. - Wskazał rewolwerem sypialnie. - No, dalej, Marla. Rób, co ci ka¿e. James jest teraz bezpieczny. Mo¿e ktos bedzie przechodził i... jesli ktokolwiek jest w domu. Serce podeszło jej do gardła. Weszła do sypialni Marli Cahill, z narzuta perfekcyjnie dobrana do zasłon. Monty wszedł za nia. Spojrzał na wielkie ło¿e i usmiechnał sie